Gen Roman Polko

i

Autor: Michał Niwicz

Były dowódca GROM dla "Super Expressu": Deklaracja Dudy i Trumpa ma ogromne znaczenie

2018-09-20 5:00

Mamy już przełom w traktowaniu Polski, do tej pory jednak członka NATO drugiej kategorii. Skoro Putin łamie międzynarodowe ustalenia, nie ma powodu, by wciąż poważnie traktować ustalenia z czasu, gdy Polska przystępowała do NATO, mówiące o tym, że na naszym terenie nie będą stacjonowały inne niż polskie natowskie wojska. Szczególnie po tym, co Putin zademonstrował w Gruzji i na Ukrainie.-mówi generał Roman Polko Były dowódca jednostki specjalnej GROM.

„Super Express”: – Prezydent Andrzej Duda był z wizytą w Stanach Zjednoczonych. Z Donaldem Trumpem uzgodnili dalszą obecność wojskową Amerykanów w Polsce, jednak nadal to będzie obecność rotacyjna, nie ma zapowiedzi budowy baz wojskowych w Polsce. Jak ocenia pan tę wizytę?
Roman Polko: – Rewolucji faktycznie nie ma. Jednak bardzo ważne jest samo podpisanie wspólnej deklaracji. Pokazuje ona, że Amerykanom zależy na Polsce. Jako kraj zachowaliśmy wiarygodność, nie uchylając się od misji w Iraku czy Afganistanie. Stąd zaufanie Waszyngtonu. Bardzo ważne są też deklaracje wsparcia bezpieczeństwa energetycznego. Wiadomo, że jest to zbieżne z interesem Amerykanów. Potwierdzenie tych relacji ma dla nas ogromne znaczenie.
– Jednak wciąż obecność Amerykanów ma być rotacyjna, nie stała…
– Tak, na razie mamy potwierdzenie jedynie czasowej obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Jednak budowa stałych baz, z punktu widzenia stricte wojskowego nie ma większego znaczenia. Może poza jednym – niższe byłyby koszty utrzymania żołnierzy USA w Polsce, przerzucania sprzętu itd. Ale i tak mamy już przełom w traktowaniu Polski, do tej pory jednak członka NATO drugiej kategorii. Skoro Putin łamie międzynarodowe ustalenia, nie ma powodu, by wciąż poważnie traktować ustalenia z czasu, gdy Polska przystępowała do NATO, mówiące o tym, że na naszym terenie nie będą stacjonowały inne niż polskie natowskie wojska. Szczególnie po tym, co Putin zademonstrował w Gruzji i na Ukrainie.
– Amerykanie wprost jednak przyznali, że Polska będzie musiała za amerykańskie wsparcie wojskowe zapłacić. Czy w takim razie nie lepiej by było, gdyby stanęły tu amerykańskie bazy, bo atak na terytorium Polski stałby się też automatycznie atakiem na USA?
– O, ja już słyszałem, że w razie ataku na Polskę sam fakt amerykańskiej obecności spowoduje, że USA będzie nas bronić. Tak prosto to nie działa. I nie ma tu znaczenia, czy są bazy, czy rotacyjnie rozmieszczane wojska. Przypomnę jedynie, że w 2008 roku na terenie Gruzji też przebywali amerykańscy żołnierze. I w czasie inwazji Rosji na ten kraj nie kiwnęli palcem. Bo liczą się rozkazy i polityczne decyzje. Tu też może być tak, że w razie ataku bez decyzji politycznej wojska zostaną w bazach. Dlatego tak ważne są te ustalenia polityczne, które na spotkaniu prezydentów zostały zawarte. Mamy deklarację współpracy wojskowej, możliwość odstraszania potencjalnego agresora. To dużo.

– Tyle że za to wsparcie będziemy musieli bardzo dużo płacić. A rząd cały czas podkreśla, że konieczna jest budowa baz. Pan mówi, że ważniejsze są ustalenia i decyzje polityczne. Czy takie bazy wojskowe dają cokolwiek od strony strategicznego bezpieczeństwa?
– Dałoby nam to o tyle dużo, że zyskalibyśmy dobre obiekty szkoleniowe, gdyż bez wątpienia Amerykanie przedstawiliby swoje wygórowane oczekiwania pod tym względem. Współpraca z Amerykanami daje też dostęp do najnowocześniejszych technologii, z których armia USA korzysta. Nie bez znaczenia jest też perspektywa wspólnych ćwiczeń, dzięki którym wytwarzają się pewne mechanizmy. Sprawiające, że w razie ataku wspólnie działamy, a nie jest tak, że niby jest współpraca, ale każdy działa osobno.