– Prokurator chce postawić podejrzanym zarzuty. Podamy szczegóły, kiedy je usłyszą. Trwa przesłuchanie – powiedziała nam wczoraj po południu Marta Zawada-Dybek (48 l.) z Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Śledczy informują, że szajka działała w latach 2012-2018 r. W grę wchodzą przestępstwa finansowe, oszustwa i „pranie” brudnych pieniędzy.
Według prokuratury pierwsze skrzypce w przestępczym procederze grał Lech B., były asystent Bieńkowskiej w czasach, gdy była ona senatorem. – Jako osoba, która kierowała zorganizowaną grupą przestępczą, powoływał się na wpływy jako współpracownik senator Elżbiety Bieńkowskiej. Żeby się uwiarygodniać, umawiał się w biurze senatorskim i korzystał ze służbowych wizytówek – przekazała nam Ewa Bialik (53 l.) z Prokuratury Krajowej.
Grupa miała m.in. wyłudzać kredyty i dotacje z funduszy unijnych. – Chodzi o projekty w ramach Programu Gekon i Programu Inteligentny Rozwój. W ten sposób z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju udało się wyłudzić 2 mln zł – opowiada nasze źródło z CBA. Jarosław M. jest prezesem, a Lech B. zasiada w radzie nadzorczej mysłowickiej firmy, która pozyskała fundusze.
Po raz pierwszy o byłym asystencie Elżbiety Bieńkowskiej zrobiło się głośno w 2014 r. Wówczas wyszło na jaw, że firma Lecha B. wzbogaciła się kosztem rolników spod Krakowa. Ówczesna senator zapewniała, że zwolni asystenta, a sprawa jej nie interesuje. „Łączenie mojej osoby z dzisiejszymi zatrzymaniami CBA pozostaje w jawnej sprzeczności z faktami, co jednoznacznie zostało ustalone w 2014 r.” – napisała w poniedziałek Bieńkowska na Twitterze.