Beata Szydło

i

Autor: Marek Zieliński/Super Express Beata Szydło - 8,6 proc.

Była premier, dziś wicepremier ds.społecznych Beata Szydło specjalnie dla "Super Expressu"

2018-10-29 5:01

- „Super Express”: - Nie boi się pani jeździć służbową limuzyną?- Beata Szydło: - Nie mam wpływu na dobór kierowców prowadzących samochody, którymi podróżuję. Odpowiada za to SOP. Jestem pasażerem, a nie kierowcą. Nie prowadzę tych pojazdów. Podkreślam to, bo ignoranci piszą, że „miałam stłuczkę”. Jestem osobą ochranianą i chciałabym się czuć bezpiecznie. To nie ja podejmuję decyzje i odpowiadam za przejazd.

- Po wypadku uciekała pani od tematu stłuczki…
- Media są od tego, żeby patrzeć politykom na ręce. Piętnować rzeczy złe, chwalić dobre. Zdarza się jednak, że częściej czytam o tym, czy noszę modny kostium, albo dlaczego nie założyłam broszki. Marzę o tym, żebyście oceniali nas, polityków, po efektach pracy. Czy dobrze rządzimy? Czy spada bezrobocie i rośnie PKB? Czy zwykłym ludziom żyje się lepiej niż przed kilku laty?
- Kolizja drogowa z udziałem VIP-a zawsze wzbudzi zainteresowanie mediów.
- Zgadzam się, ale widzę brak symetrii w tym zainteresowaniu. Nie pamiętam, żeby w 2014 r. telewizja TVN24 organizowała relacje na żywo spod Belwederu, gdy limuzyna z kolumny prezydenta Komorowskiego zderzyła się z samochodem osobowym. Choć w osobówce zostało poszkodowane dziecko! Nie było relacji telewizyjnych w 2010 r. kiedy auto Radosława Sikorskiego - kierowane przez funkcjonariusza BOR - uderzyło w policyjny radiowóz. Kilku policjantów zostało rannych, jeden ciężko. Nie było też po wypadku minister zdrowia Ewy Kopacz czy przewodniczącego PE Jerzego Buzka. Nie słyszałam, żeby wozy transmisyjne wysyłano w okolice Budy Ruskiej, niedaleko działki Bronisława Komorowskiego, gdy w 2012 r. nietrzeźwy funkcjonariusz BOR rozbił tam auto na drzewie.
- Pisano o tym…
- Pisano, ale nie na taką skalę. Widzę różnicę nawet w tytułach artykułów! Nie przypominam sobie tytułów „Komorowski miał wypadek”. Były natomiast „Wypadek limuzyny prezydenta Komorowskiego”, „Prezydencki orszak zderzył się z osobówką!”. To przykłady tylko z pewnego brukowca. Od kilku dni pisze o „wypadku Szydło”. Mierzcie nas równą miarą! Wie pan, że między 2008 a 2015 r. doszło do 60 kolizji i wypadków z udziałem samochodów BOR? Na ile z nich media zwróciły większą uwagę?

- To, na co dodatkowo zwrócono uwagę, to termin. Wypadek miał miejsce w czwartek, wczesnym popołudniem. Kilkanaście kilometrów od pani domu. Wielu zaczęło zazdrościć weekendów rozpoczynanych w czwartek…
- To nie był wyjazd na weekend, ale na spotkania z wyborcami. Nie pamiętam, kiedy miałam cały weekend dla rodziny… W czwartek uczestniczyłam w zjeździe „Solidarności” w Częstochowie. Potem jechałam na spotkanie dotyczące spraw społecznych. W piątek byłam w Nowym Sączu, Tarnowie i kilku innych miejscowościach. W Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym spotkałam się z rodzicami i nauczycielami. Sprawdzałam jak w praktyce wygląda realizacja programu „Za życiem”, co trzeba w nim poprawić. Potem wizyta w zakładzie produkującym okna. Rozmawialiśmy o styku gospodarki i spraw społecznych. Te tematy będziemy teraz kontynuować w Radzie Ministrów. Podróżuję bardzo dużo jako posłanka, premier, teraz wicepremier.
- Inni wicepremierzy i ministrowie też tyle jeżdżą?
- Tak. Bardzo aktywny jest np. wicepremier Jarosław Gowin. Myślę, że tak, jak nie można być dobrym dziennikarzem, zbierając materiały wyłącznie zza biurka, tak nie można wprowadzać reform bez systematycznych rozmów z Polakami. Po prostu się nie da.
- Pytanie, czy do takich potrzeba naprawdę kolumny aż trzech rządowych limuzyn? To musi wywołać wątpliwości.
- Jeszcze raz podkreślę, że to nie osoba ochraniana decyduje o liczbie pojazdów w kolumnie, liczbie funkcjonariuszy w pobliżu i sposobach zabezpieczania obiektów, w których ochraniany przebywa. To decyzje SOP, która współpracuje z innymi służbami. Nie jest też prawdą, że przysługują mi „trzy rządowe limuzyny”. Nie od czasu odejścia ze stanowiska premiera. W czwartek w kolumnie poruszały się dwa pojazdy SOP i samochód policyjny. Niestety sporo emocji bierze się z braku wiedzy osób komentujących te tematy. Choć nie dziwię się. To normalne, że SOP nie ujawnia szczegółów dotyczących ochrony najważniejszych osób w państwie.
- Wróćmy do wyborów. Wynik PiS w sejmikach wojewódzkich jest dobry. Przed wyborami mówiło się jednak o nadziejach na 40 procent…
- Odnieśliśmy spektakularny sukces. Pobiliśmy nawet rekord AWS z 1998 roku. W porównaniu do 2014 r. mamy o milion wyborców więcej!
- Będą jednak miejsca, gdzie zwyciężając rządzić nie będziecie. Kampania to była walka PiS z PSL. Prezes ludowców, Władysław Kosiniak-Kamysz twierdzi, że nie będzie prowadził rozmów koalicyjnych z PiS. Może aż taka wojna z PSL nie miała sensu i warto było być bardziej koncyliacyjnym?
- Spór jest czymś naturalnym w polityce, szczególnie w okresie wyborów. Ale jest już po nich. Teraz trzeba szukać nici porozumienia, żeby zmieniać Polskę na lepsze. Dużo rozmawiam z ludźmi w terenie i tam mniejszą wagę przywiązuje się do barw politycznych. Ostatnio na otwartym spotkaniu usiadła z nami radna z list PSL. Mówiła, że wywodzi się z rodziny ludowców, ale w radzie gminy chce współpracować z PiS, bo to szansa na rozwój okolicy.
- Czyli współpraca z PSL tak, ale problemem jest blisko współpracujący z PO prezes Kosiniak-Kamysz?
- To problem PSL. Politycy tej partii muszą zdecydować: wybrać izolację na co najmniej pięć lat, czy szukać możliwości współpracy? My do takiej współpracy jesteśmy gotowi.
- Oprócz sukcesu w sejmikach, jest klęska PiS w dużych miastach PiS. Są głosy, że była „wliczona w koszty”, są i takie, że wynika z błędów politycznych, albo tego, że Polska się polaryzuje na wielkie miasta z elektoratem liberalno-lewicowym i konserwatynwe, mniejsze miejscowości?
- Uważam, że mówienie o klęsce jest wyrazem złej woli. Poprawiliśmy wyniki w dużych miastach, w kilku z nich nasi kandydaci walczą w drugiej turze. Choć zgodzę się, że w dużych ośrodkach miejskich polaryzacja o której pan mówi ma swoje znaczenie. Musimy zastanowić się, po dogłębnej analizie, jaką ofertę skierować do mieszkańców dużych miast.
- W związku z wynikiem wyborczym Zjednoczonej Prawicy dojdzie do jakichś zmian personalnych?
- Tworzymy jedną drużynę. Odnieśliśmy największy sukces w historii wyborów samorządowych. To ma być powód do zmian?
- Mówiono jednak, że popełniono pewne błędy bez których wynik byłby lepszy. Jakie były najlepsze, a jakie najgorsze posunięcia tej kampanii?
- Prowadziłam dwie pierwsze, zwycięskie kampanie PiS. Za nie biorę odpowiedzialność i mogę je recenzować. Teraz nie byłam w składzie sztabu. Mogę tylko pogratulować sukcesu ludziom, którzy tam pracowali.
- Czy złożony przez Zbigniewa Ziobro wniosek do TK, tuż przed wyborami, nie podgrzał niepotrzebnie atmosfery wokół wyroku TSUE i nie zachęcił do plebiscytu przeciwko PiS?
- Wniosek był efektem decyzji politycznej wypracowanej wcześniej przez premiera Mateusza Morawieckiego i ministra Zbigniewa Ziobro. Czy coś podgrzał? W kampanii wyborczej atmosfera była tak gorąca, bo udało nam się programem Prawa i Sprawiedliwości rozpalić miliony Polaków.