Wiktor Świetlik: Być jak Jackie Chan, czyli czego uczy Grabarczyk

2011-01-07 8:26

Oczywiście tak naprawdę Jackie Chan wcale nie jest dokładnie taki jak Cezary Grabarczyk, minister od dróg, kolei, samolotów i poczty. Chan nie jest ani tak przystojny, ani dostojny i dużo mniejszy. Ale zarówno jeden, jak i drugi mają jednak pewną nadprzyrodzoną skłonność: potrafią przetrwać wszystko.

Chan, znany z oszczędzania na kaskaderach, miał już ponoć połamane większość kości, powykręcane wszystkie stawy, a mimo to wciąż żyje i gra w filmach. Podobnie z Grabarczykiem. Na głowę ministra czyhają podwładni. Czyli zamarzająca w temperaturze poniżej plus pięciu stopni kolej, drogi zamieniające się zimą w ser szwajcarski i niechcące się samonaprawić latem. Grabarczyka próbuje wykończyć także nasza chluba narodowa, Poczta Polska, oraz cywilny ruch lotniczy, którego pasażerowie zbierają pochwały od międzynarodowych ekspertów za odwagę i szczęście. O wszystkim tym mówił bardzo ładnie w tym tygodniu w Sejmie poseł Szczepański z SLD (Boże, spraw, żeby prawicowcy zaczęli w ten sposób mówić, a udam się na kolanach z pielgrzymką do Częstochowy, Torunia albo nawet na Żoliborz).

Przeczytaj koniecznie: Grabarczyk dostał kwiaty! Za co?

I nie ma co narzekać. Drobne koszta, jakie ponosimy w związku z pozostawieniem Grabarczyka na stanowisku, są przewyższane przez korzyści, czyli kilka genialnych tez publicystycznych, które dzięki temu nam zostały objawione. Moja ulubiona - i dość częsta - to taka, że przecież w przeszłości na kolei wcale nie było lepiej i nie ma co przesadzać. Święta prawda. Weźmy losowo jakiś rok i miesiąc. Na przykład: wrzesień 1939 roku. Ludzie wtedy ginęli w pociągach od niemieckich bomb, a za Grabarczyka nie giną, więc wcale nie jest tak źle. Ten argument absolutnie rozgrzesza Grabarczyka. Całkiem jak w dowcipie, w którym pani pyta Jasia, jaka jest długość linii kolejowych w Polsce. - W którym roku? - pyta Jaś? - Obojętne - odpowiada zdziwiona pani. - W 1346. Zero!

Druga genialna teza, którą usłyszałem przy okazji całej tej awantury, to apel, by nie zajmować się Grabarczykiem, a podebatować o stanie kolei. Ależ debatujemy i to od lat. Ostatnio debatowałem na stołecznym Dworcu Wschodnim z paniami kasjerkami, kiedy opryskliwie odmówiły mi podstawowej informacji. Debatowaliśmy po staropolsku, aż miło. Gdyby nie było to na warszawskiej Pradze, to matki w kolejce zatykałyby uszy swoim pociechom. Podebatujmy więc o stanie kolei, dróg, in vitro, eutanazji, plamach na Słońcu, efekcie cieplarnianym, życiu pozagrobowym. Potem podebatujemy o tych debatach. A gdy w czasie naszych debat wszystko się całkiem rozsypie, to rząd zwali odpowiedzialność na łeb samorządom albo za symboliczną złotówkę odstąpi to jakiemuś (zupełnie przypadkowo znajomemu) biznesmenowi. A problem polskiej kolei rozwiążą złomiarze.

PS. Niniejszy felieton będzie ukazywał się co tydzień w czwartek, dlatego zachęcam Państwa do kupowania "Super Expressu" we wszystkie dni, ale szczególnie w czwartki. Kupujcie! Jak nie dla siebie, to choćby dla mnie!

Wiktor Świetlik

Przez ostatnie trzy lata był komentatorem politycznym dziennika "Polska The Times", publikował tam też cotygodniowy felieton pt. "Przez Świetlik". Wcześniej - w ciągu ostatnich dwunastu lat - publikował między innymi na łamach "Nowego Państwa", "Filmu", "Wprost", "BusinessWeeka". Dla miesięcznika "Playboy" przeprowadza wywiady z czołowymi polskimi socjologami, politologami i politykami. Jest częstym gościem audycji publicystycznych. Od półtora roku kieruje też Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP - instytucją zajmującą się walką z ograniczeniami wolności słowa.