"Super Express": - Niespodziewanie zmarł Jan Kulczyk. Najbogatszy Polak, a zarazem postać budząca duże emocje...
Abp Tadeusz Gocłowski: - Jan Kulczyk był osobą, którą trudno opisać w kilku słowach. Gdybym musiał to streścić w jakiejś krótkiej formie, powiedziałbym, że był człowiekiem minionego 25-lecia. Owszem, zrobił olbrzymią karierę finansową, ale był zarazem kimś, kto nigdy się do biznesu i finansów nie ograniczał. Bardzo pozytywnie odnosił się do wielu dzieł Kościoła, aktywnie je wspierał. Wiem, że był człowiekiem otwartym na takie sprawy. Umarł dość młodo...
- Niedawno skończył 65 lat.
- Właśnie. Przyjaciele ostrzegali go, by zadbał o swoje zdrowie i siły, które przydałyby się odradzającej się Polsce. Niestety, pasja, której się oddawał, skróciła jego życie. Wspominał pan o tym, że budził emocje...
- Budził. Często bardzo negatywne.
- Jestem przekonany, że zostaną jednak po nim dobre wspomnienia. Znakomicie wpisał się w naszą epokę, w Polskę dźwigającą się z bólu niemożności, z Polski komunistycznej ku normalnemu życiu Rzeczpospolitej. Ja osobiście będę pamiętał jego wrażliwość na ludzi. Wszystkiego nie da się załatwić przepisami. Wspierał Kościół w prowadzeniu hospicjów i Domów Samotnej Matki. Na Wybrzeżu bez Jana Kulczyka nie powstałyby choćby cztery hospicja, w których ludzie przygotowują się niestety do śmierci, bo nie są to hospicja głównie onkologiczne. Ważne jest to, że przygotowują się jednak w ludzkich warunkach. On rozumiał taką potrzebę, była w nim ta wrażliwość.
Zobacz: Jan Kulczyk - jak dorobił się majątku zmarły biznesmen