Właśnie teraz - w trakcie pandemii koronawirusa - z wielkim hukiem wraca do Sejmu temat zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Dla Kai Godek aborcja to... gorsza pandemia niż koronawirus. - Wiemy, że w Polsce jest wiele osób, które chcą przyjęcia tej ustawy. Czekają bardzo długo i są coraz bardziej zniecierpliwione. Codziennie zabijane są kolejne dzieci, a aborcja jest o wiele gorszą pandemią niż koronawirus, bo dotyka nas od wielu, wielu lat, a ofiarami są tysiące polskich dzieci. Doskonale wiemy jak tę pandemię powstrzymać.... Wystarczy zmienić prawo i uchwalić "Zatrzymaj Aborcję" - mówiła w rozmowie z "Niedzielą".
ZOBACZ TAKŻE: Nerwowa sytuacja u Rydzyka. Na GWAŁT potrzebują KASY. Postraszyli EUTANAZJĄ
Mało kto pamięta, że Godek ma za sobą krótką, ale burzliwą, polityczną przeszłość. Była o krok od zrobienia wielkiej kariery, ale poróżniła się z innymi odłamani skrajnej prawicy. Wielu narodowców do dziś nie może przeboleć tego, że Godek nie należy do Konfederacji i nie reprezentuje jej w Sejmie. Miała być nadzieją prawicy, a wyszło... jak wyszło. - Po rozmowie z pp. Winnickim, Braunem, Korwin-Mikkem i Kuleszą: panowie potwierdzili brak miejsca dla przedstawiciela największej inicjatywy antyaborcyjnej wśród jedynek wchodzących z progu 5 proc. (niekoniecznie mnie osobiście, składałam inne propozycje) - oznajmiła na dwa miesiące przed wyborami parlamentarnymi 2019. Kilka miesięcy wcześniej Godek była z narodowcami w dobrej komitywie. Otwierała podwarszawską listę Konfederacji KORWiN Braun Liroy Narodowcy w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Mandatu nie udało jej się zdobyć.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj