W sobotnim „SE” opisaliśmy historię Tobiasza Ł., który trzykrotnie prosił gdańskich policjantów o pomoc. Przyjaciel z dzieciństwa Stefana W. (27 l.) czuł się zagrożony, gdy nożownik rzucał w jego okna cegłami i kamieniami. Ostatni raz odwiedził komisariat 1 stycznia, niecałe dwa tygodnie przed zabójstwem Pawła Adamowicza (+53 l.). Jednak nikt nie zareagował.
„Po bestialskim morderstwie prezydenta Adamowicza w MSWiA poleciłem przeprowadzić szczegółową kontrolę działań gdańskiej policji. Jarosław Szymczyk, komendant główny policji, zapewnił mnie, że wszystkie wątpliwości zostaną sprawdzone” - napisał minister Brudziński.
Wcześniej, jak pisaliśmy, matka nożownika, która najczęściej spotykała się z nim w więzieniu, alarmowała mundurowych o tym, że jej syn może stwarzać zagrożenie. Policja przesłała tę informację do więzienia. I tyle.
– W Polsce nie ma aresztu prewencyjnego. Wyszedł z więzienia, wybił szybę. Co można było mu zrobić? Dostałby grzywnę od sądu grodzkiego, przecież nikt nie wystawiłby za nim listu gończego – komentuje nam jeden z ważnych polityków PiS.