Bronisław Wildstein

i

Autor: Piotr Piwowarski Bronisław Wildstein

Bronisław Wildstein: To paskudne, ale w stylu Lisa

2015-03-19 2:48

Bronisław Wildstein ocenia, czy poniedziałkowy artykuł "Newsweeka" o Andrzeju Dudzie pachnie antysemityzmem

Super Express”: - Publikacja „Newsweeka” na temat Andrzeja Dudy wywołała falę krytyki za rzekomo zawarte w nim wątki antysemickie. Chodzi o fragment, w którym autorzy tekstu piszą o teściu kandydata PiS na prezydenta, Juliana Kornhausera. Piszą o jego żydowskich pochodzeniu i zdaniem krytyków ten fragment jest poniżej wszelkiej krytyki. Dostrzega pan w nim wątki antysemickie?Bronisław Wildstein: - Ta historia jest dość dziwna. Cały tekst jest bardzo negatywny. Zawiera wiele historii rzekomo kompromitujących Andrzeja Dudą i nagle przypomina się jego teścia - wybitnego polskiego poetę, tłumacza, działacza kultury – który jest Żydem. Zresztą żydowskość Kornhausera jest rzeczą niesłychanie umowną. Znam go i nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek do tego powracał. To naprawdę zadziwiająca informacja. Poza wszystkim, Kornhauser to nie ojciec Dudy, ale jego teść, który w żadnym razie go nie formował. Wszystko to jest delikatnie mówiąc dwuznaczne. Należy zastanowić się, dlaczego to napisano.

Rozumiem, że pana zdaniem, niekoniecznie ze względów czysto informacyjnych?
Nie, ma to charakter zwykłego donosu. Proszę zwrócić uwagę, że w tekście wypomina się Dudzie przynależność do Unii Wolności. Normalnie dla Tomasza Lisa to raczej pozytywna rzecz, że ktoś należał do Unii Demokratycznej czy Unii Wolności. I nagle się pojawia się to jako zarzut. Podobnie jest z teściem Dudy. Normalnie pisanie o czyimś żydowskim pochodzeniu, nie powinno być tabu. Tu mamy do czynienia z wyobrażeniem Lisa, że potencjalnie istnieje grupa wyborów, którą można zrazić informacją, że teść jednego z kandydatów jest Żydem. To paskudne, ale w stylu Lisa.
Jest grupa obrońców tego tekstu, którzy nie widzą w nim nic antysemickiego. Uważają oni, że cała ta awantura wynika z faktu, że słowo „Żyd” dla wielu osób nacechowane jest negatywnie i już samo jego użycie budzi niezdrowe emocje.
Tu nie chodzi o samo słowo Żyd, ale o to, kto i w jakim kontekście go używa. Jeśli w 1968 roku krzyczano syjonista w sensie Żyd, a antysemita mówi „Ty Żydzie” to nie jest to opisowe. To ma charakter obelgi. To kontekst decyduje w ogromnej mierze o nacechowaniu słowa. W wypadku tekstu w „Newsweeku” jest to ewidentne. Mamy całą litanię, że to w Dudzie jest złe. I jeszcze to czy tamto. I jeszcze ma teścia Żyda. Zastanawia mnie teraz jedno – czy jeżeli będą pisali o kandydaturze Bronisława Komorowskiego, to napiszą, że jego teść był ubekiem? To moim zdaniem ma dużo większe znaczenie. Bo teść był po prostu ubekiem, a nie z pochodzenia ubekiem.
A co pan na wyrazy zdziwienia, m.in. Dominika Wielowieyskiej, która przyznała, że trochę nie rozumie oburzenia prawicy, której to głównie przeszkadza tekst w „Newsweeku”? Uważa bowiem, że prawica sama ma sporo sobie do zarzucenia w kwestii antysemityzmu.
Pani Dominika Wielowieyska mało rozumie. Na opowieść o tym, że prawica jest jakoby antysemicka, odpowiem, że jej gazeta ma spore zasługi w odrodzeniu się antysemityzmu w Polsce. Dlatego, że używała określania „antysemita” jako pałki wymierzonej w swoich przeciwników. „Gazeta Wyborcza” doprowadziła do zbanalizowania rzeczy złej. Niech najpierw szuka belki w swoim oku, a dopiero potem zajmuje się źdźbłem w oku kogoś innego.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Bronisław Wildstein. Publicysta