Skończyły się wakacje dla Bronisława Komorowskiego. Były prezydent, który w ostatnich tygodniach zaszył się w Budzie Ruskiej, wrócił do Warszawy i przygotowuje się do pracy. Jest ogorzały od słońca, siwiutki jak gołąbek, ale wydaje się, że jest w pełni sił. W RMF FM jak w dziecięcej wyliczance mówił o swoich planach.
Przede wszystkim będzie dorabiać do ok. 4,4 tys. prezydenckiej emerytury. Zostanie wykładowcą w Centrum Praktyki Politycznej Bronisława Komorowskiego, jednostce utworzonej przy Collegium Civitas. Były prezydent będzie tam oczywiście dyrektorem - ustaliła Niezalezna.pl. To nie wszystko. - Myślę do przodu, zakładam fundację - przypomniał.
Wykłady i fundacja to nie wszystko. Komorowski nie kończy z polityką. Być może nawet za pięć lat stanie do ponownej walki o prezydenturę. - Niektórzy wyznaczają mi taką rolę. Odpowiadam: spokojnie, należy zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja w Polsce - mówi były prezydent.
Planuje też zmiany w życiu prywatnym. Ma przecież dzieci, wnuki, żonę. To razem z nią muszą np. zdecydować co dalej z mieszkaniem. Swój elegancki apartament na Powiślu (159 mkw., wart ok. 2 mln zł) Komorowscy wynajęli, a sami przycupnęli w mieszkaniu należącym do Kancelarii Prezydenta. Płacą za niego 2,5 tys. zł miesięcznie. - I dotrwam w tym mieszkaniu do momentu, kiedy będę mógł kupić mieszkanie, mniejsze niż to, które mam rodzinne. Sprzedać jedno mieszkanie, kupić drugie - planuje.
Zobacz także: Wybory parlamentarne 2015. Godziny otwarcia lokali wyborczych. Godziny głosowania
Planów ma sporo, nie zamierza więc zaprzątać sobie głowy tym, że z Pałacu Prezydenckiego zniknęły dwa obrazy. - Jakieś obrazki, tak, zniknęły, no to trzeba albo je znaleźć (.), albo należy zawiadomić prokuraturę i ścigać winnego. (...) Jak obejmowałem Pałac Prezydencki, to w ogóle do głowy mi nie przyszło, żeby próbować sprawdzać, co zostało po prezydencie Kaczyńskim, po jego urzędnikach - tłumaczy się były prezydent.