„Super Express”: - Podobno pomaga pan Polakom uzyskiwać pozwolenie na broń.
Paweł Dyngosz: - Nie jestem prawnikiem i udzielamy pomocy organizacyjnej. Pomagamy przejść procedurę, uczymy obchodzenia się z bronią.
Czy jeżeli kogoś przerasta uzyskanie pozwolenia, to może bezpieczniej gdyby tej broni nie używał?
Procedura nie jest trudna, ale robienie wszystkiego samodzielnie jest jednak mniej atrakcyjne i bardziej uciążliwe. Tak jak niewiele osób uczy się samodzielnie jazdy samochodem czy pracy koparką. Szkolenie praktyczne jest istotne.
Co się zdarza bez niego?
Wiele rzeczy, które bywają nawet groźne. Na przykład odwrócenie się z bronią do innej osoby. Dbamy o to, by osoby dostające broń umiały się nią właściwie posługiwać.
To w czyje ręce trafia broń to temat nieustannej debaty choćby w USA.
To nie jest skomplikowana rzecz, każdy może nauczyć się strzelać. Broń powstała po to, by nawet najprostszy żołnierz mógł ją obsłużyć. Kłopoty w USA, o których panowie mówią, nie są najlepszym przykładem.
Dlaczego?
Te strzelaniny są często pochodną niewystarczającej opieki nad osobami psychicznie chorymi, dużymi problemami z gangami, choćby narkotykowymi. A także olbrzymimi przepaściami choćby dochodowymi. W Polsce tego nie mamy, nie ma u nas dzielnic, gdzie ktoś nie może wejść bo inaczej wygląda jak np. czarne getta. Przestępczość związana z bronią jest w Europie niższa niż w Stanach. A są kraje, jak Szwajcaria, Finlandia i Norwegia, w których jest sporo broni na głowę mieszkańca.
Ile osób, które do pana trafiły uznał pan za na tyle dziwne, by jednak nie uczyć ich posługiwania bronią?
Nie spotkałem takiej osoby.
Nie wiemy czy czujemy się uspokojeni.
Nawet osoby roztrzepane były w stanie nauczyć się właściwego posługiwania bronią. Uważam, że warto mieć broń dla samoobrony. Już samo jej wyciągnięcie często zniechęca napastnika. Przestępcy tez mają swój rozum i kalkulują.
Dostęp do broni jest w Polsce wystarczający, czy zbyt trudny?
Powiedziałbym, że diabeł tkwi w szczegółach. Przepisy są dość dobre, ale przedłużają procedury i podnoszą koszty. Nie jest tak, że każdy może o pozwolenie na broń wystąpić. Trzeba być niekaranym, zdrowym psychicznie. Dla takich osób powinna być taryfa ulgowa.
Jest próg dostępu do broni powiedzmy finansowy?
Pozwolenie można uzyskać za 1700 zł. Działający rewolwer potrafi kosztować już nawet 300 zł, paczka nabojów 14 zł. To nie są wielkie koszty. To jest dość istotne, bo warto trenować, jeżeli już tej broni się używa. Moje stowarzyszenie zajmuje się akurat bardziej sportem strzeleckim niż kwestiami obrony koniecznej. Pamiętajmy, że strzelectwo może być także sportem. Ludzie występujący o pozwolenie na posiadanie broni to nie są ludzie, którzy robią to z myślą o chodzeniu z nią po ulicach. Z mojego doświadczenia wynika, że coraz częściej występują o to kobiety, całe rodziny z dziećmi. Broń to naprawdę nic strasznego.