Prof. Stanisław Gomułka: Brak reform grozi węgierskim kryzysem

2010-08-05 14:45

Finansowe plany rządu i premiera ocenia wybitny ekonomista prof. Stanisław Gomułka: Nie widzę całościowego planu naprawy finansów, tylko wciąż politykę małych kroków przy dużym deficycie i narastającym długu publicznym.

"Super Express": - Premier ogłosił Wieloletni Plan Finansowy. Zapowiada on wprowadzenie trzech stawek podatku VAT - 5, 8 i 23 proc., przychody z prywatyzacji w wysokości 25 mld zł do końca roku 2011 oraz regułę wydatkową. Wystarczy, by zredukować deficyt budżetowy?

Prof. Stanisław Gomułka: - Nie. W tym roku prawdopodobnie sięgnie on poziomu 85 miliardów złotych. Powinien zaś być nie większy niż 30 mld. Potrzebne jest więc zmniejszenie w granicach 50-60 mld złotych. Tymczasem propozycje premiera na przyszły rok obliczone są - przy dobrej wierze - na sumę cztery razy mniejszą. To zmiany krótkoterminowe, nastawione na parę lat. Nie widzę całościowego planu naprawy finansów, tylko wciąż politykę małych kroków przy dużym deficycie i narastającym długu publicznym.

- Rząd nie spieszy się z odważniejszymi reformami. Czy odwlekanie ich jest tak groźne?

- Ryzyko jest dwojakiego rodzaju. Dług publiczny może przekroczyć próg 55 proc. PKB. Wtedy zacznie działać odpowiednia ustawa o finansach publicznych, która nakazuje drastyczne i natychmiastowe zmniejszenie deficytu w kolejnym budżecie. Drugie zagrożenie polega na tym, że rynki finansowe uznają działania rządu w zakresie zmniejszania deficytu za niedostateczne i zaczną domagać się wyższych stóp procentowych od naszego długu. Jeśli bank ma wątpliwości, czy jego klient jest w stanie obsłużyć zaciągnięty dług, to udzieli mu nowej raty kredytowej - tylko przy wyższej stopie procentowej. Bo jest ryzyko, że klient długu nie spłaci. Ta reguła działa także w stosunku do państw.

- Jakie konsekwencje niesie ze sobą silny wzrost kosztów obsługi długu publicznego?

- To zależy, o ile wzrosną stopy. Jeśli o 3-4 proc. (a każdy punkt procentowy to dodatkowe 7 mld zł), oznaczałoby to dalszy wzrost obsługi kosztów o 20 mld. Parę lat temu właśnie o tyle wzrosły koszty długu Węgier. Istnieje groźba powtórki scenariusza tego kraju w Polsce. Może nie za rok, ale w tym kierunku zmierzamy.

- Na razie rynki finansowe spokojnie przyjęły plan rządu.

- Kupują jego argumentację, że ma związane ręce przez koalicjanta. Dopóki nie zdobędzie pełni władzy, nie może zmienić ustaw, które "odsztywnią" wydatki i zmniejszą deficyt. Jego możliwości działania są ograniczone jedynie do wydatków elastycznych. Stąd zapowiadana reguła wydatkowa, a ta przyniesie oszczędności zaledwie kilku miliardów złotych. Rynki są nieprzewidywalne i szybko zmieniają swe nastroje. Rząd broni się przyspieszoną prywatyzacją. Jednak rynki wiedzą o tym, że dochody z niej skończą się po dwóch latach. To rozwiązanie jest tymczasowe, tak jak podwyżka VAT. Potem nie będzie jak finansować deficytu.

Prof. Stanisław Gomułka

Ekonomista, były wiceminister finansów. Profesor London School of Economics