"Super Express": - Czy trzeba było zmiany rządów z Platformy na PiS, żeby poważnie zająć się śledztwem w sprawie Jolanty Brzeskiej, zamordowanej działaczki obrony praw lokatorów?
Borys Budka: - Jestem zwolennikiem wznawiania śledztw, jeżeli są nowe okoliczności w sprawie bądź ktoś popełnił błąd. Tyle że na razie nie słyszę o tym, jakie błędy popełniono, a od haseł wolę konkretne efekty.
- Pańskim zdaniem PiS śledztwa nie wznowi?
- Zapewne wznowi, ale oczekuję efektów! W przypadku Zbigniewa Ziobry wielokrotnie przekonałem się, że jego działalność polega na ogłaszaniu na konferencjach, że jest jakaś wielka sprawa, a później i tak nic z tego nie wychodzi. Nie wystarczy mi stwierdzenie, że bierze się za to, bo nie wykryto sprawców.
- Śledztwo z uporem sugerowało śmierć samobójczą, choć nie było tego znamion, a po przysłaniu ekspertyzy, że jednak to morderstwo, w zaskakująco szybki sposób sprawę umorzono z braku wykrycia sprawców. Były też kurioza, jak stwierdzenie policji, że nie sprawdzi jednego z samochodów, bo nie wie, kto jest nowym właścicielem...
- To rzeczywiście brzmi kuriozalnie. Nie nadzorowałem jednak prokuratury jako minister sprawiedliwości, ale jeżeli błędy bądź takie celowe działania były, to osobiście pogratuluję prokuratorom, którzy wyjaśnią tę sprawę i doprowadzą do ukarania winnych. Zgadzam się jednak z ministrem Ziobro w jednym: kiedy chodzi o śmierć człowieka, trzeba badać te sprawy bardzo drobiazgowo.
- Właśnie. Dlaczego za rządów Platformy jakoś tego nie zbadano? Nie uwiera pana sytuacja, że przekręty przy warszawskiej "reprywatyzacji" PO nie przeszkadzały i zajęła się nimi i handlem roszczeniami dopiero pod koniec rządów? Tak jakby czekała, aż ci, którzy mieli zarobić, już swoje zarobili i przejęli?
- Ubolewam, że miałem więcej do powiedzenia dopiero przez ostatnie pół roku, bo ustawa wykluczająca nadużycia w warszawskiej reprywatyzacji powinna się pojawić dużo wcześniej. Pojawiła się pod koniec rządów, kiedy byłem już ministrem i czekała na rozpatrzenie przez Trybunał Konstytucyjny.
- Po proteście Bronisława Komorowskiego.
- Po skierowaniu jej tam przez prezydenta Komorowskiego, ale i po niewycofaniu tego kroku przez prezydenta Dudę. I podkreślę, że dla mnie nie ma znaczenia, kto rządzi w Warszawie. Jeżeli popełniono błędy i nadużycia, to nie będę go bronił, nawet jeżeli był z Platformy.
- Wiceszefowej Platformy, prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz-Waltz przez lata reprywatyzacyjne skandale nie przeszkadzały, a nawet ich broniła. Mąż pani Gronkiewicz-Waltz wzbogacił się dzięki kamienicy przejętej nielegalnie przez szmalcowników. Ona sama niedawno tłumaczyła wątpliwą reprywatyzację jednej z działek, podciągając pod Polaka kogoś, kto urodził się w Królestwie Polskim w XIX wieku. Nie czuł pan zażenowania, gdy tego słuchał?
- Nie zamierzam nikogo bronić i powinna to wytłumaczyć przede wszystkim prezydent Gronkiewicz-Waltz, a prokuratura powinna to wyjaśniać. Oczywiście jest tu cienka granica między łamaniem prawa a atakami politycznymi, żeby był pretekst do wprowadzenia komisarza w Warszawie, bo tego chce PiS. Na dziś nie ma jeszcze zarzutów.
- Politycznie nawet Nowoczesna podkreśliła, że prezydent Gronkiewicz-Waltz nie chce ujawnić ekspertyz, na jakiej podstawie przeprowadziła tę reprywatyzację.
- Też nie podoba mi się utajnianie takich ekspertyz i będę pytał na najbliższym zarządzie PO, co legło u podstaw utajnienia tych dokumentów. Nie rozumiem tego braku jawności. Co do Nowoczesnej, to ubolewam, że choć współpracuje mi się z nimi dobrze, to są tam działacze, którzy ze względu na sondaże podpinają się pod akcje innych partii i atakują Platformę wyłącznie w celach politycznych.
ZOBACZ: Jolanta Brzeska zamordowana!