- „Super Express”: - Trwają protesty przeciwko zmianom w sądownictwie. Nie są tak liczne jak rok temu, ale przybrały brutalną formę. Tymczasem sprawa jest przegrana, bo reforma przeszła. To po co tak radykalna forma protestu?
- Borys Budka: - Nie ma żadnej reformy. Przeszło upartyjnienie Sądu Najwyższego. Natomiast zawsze apeluję o to, by tę swoją obywatelską złość skupić na tym, aby przy urnie wyborczej pożegnać tę zła zmianę. Namawiam wszystkich, aby tej złości nie kierować w stosunku do Policji, bo zdecydowana większość policjantów nie chce tam być i występować przeciw protestującym. Musimy pokazać, że jesteśmy tą drugą stroną i nie chcemy eskalować podziału Polaków.
- Na razie pomysły niektórych polegają na mazaniu po budynku Sejmu, eskalowaniu emocji….
- Wydaje mi się, że jedyna drugą jest rozwiązanie tego sporu przy urnach wyborczych. Powinniśmy budować wspólne listy wyborcze. My z Nowoczesna pokazujemy jak to się robi. Jestem przekonany, że przy wyborach parlamentarnych inni do tego dołączą. Nie dajmy się sprowokować. Jestem zwolennikiem pozytywnej energii i pozytywnych protestów. Nawet, jeżeli opadają ręce. To, że prezydent Andrzej Duda podpisał ustawy i uciekł do Juraty to pokazuje, że władza boi się protestów. Myślę, że prezydent bardzo to przeżywa i jest mu wstyd, bo nie jest w stanie wyjść do ludzi, powiedzieć im wszystkiego w oczy i ucieka.
- Jest też kwestia rozpylania gazu. Strona rządowa mówi, że to protestujący, protestujący, że zostali brutalnie potraktowani?
- To musi być wyjaśnione. Jeżeli doszło do naruszenia prawa przez służby porządkowe to każdy taki incydent powinien być wyjaśniony. Będziemy żądali, aby minister Brudziński na posiedzeniu komisji wyjaśnił to co się zdarzyło. Każde złamanie prawa przez funkcjonariuszy, jeśli do niego doszło, musi być wyjaśnione. Winni powinni być ukarani.
- Tymczasem, jeśli przyjąć, że chodzi wam o sądy, to chyba powinno być to poza ideologią. Tymczasem słyszymy, że protestujący walczą o prawo do aborcji, są antyklerykalne hasła. Mówi pan o „budującej” współpracy PO i Nowoczesnej. Tymczasem we Wrocławiu konserwatywny Kazimierz Michał Ujazdowski stracił wasze poparcie, bo nie chciała go Nowoczesna. Czy zamykając się na konserwatystów, stawiając na „lewą” nogę nie strzelacie sobie trochę w kolano?
- Protesty łączą bardzo wiele ośrodków i środowisk. Widać to. Od tęczowych flag po ludzi pokroju Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Czym innym jest kwestia obrony określonych wartości, a na niezawisłości sędziów i polskich sądów powinno zależeć każdemu komu zależy na demokracji, a czym innym kwestie światopoglądowe. Jest wspólny mianownik od lewicy po konserwatystów prawdziwych, nie narodowych-socjalistów z PiS. Państwo prawa jest fundamentem.
-I prawdziwy konserwatysta, jak pan określa Ujazdowskiego przestał być kandydatem we Wrocławiu…
-Czym innym jest kwestia protestów sądowych a czym innym jest kwestia wyłonienia kandydata, który może na przykład we Wrocławiu wygrać wybory. Grzegorz Schetyna pokazał, że wsłuchuje się w głosy tych, którzy mówią, iż zbyt duży konserwatyzm kandydata nie był do zaakceptowania przez większość wyborców. Współpracujemy z panem Ujazdowskim w Gabinecie Cieni i jest u nas dla niego miejsce, ale jeśli szukamy kandydata na prezydenta to takiego, który połączy jak najwięcej środowisk. Traktujemy Nowoczesną partnersko. Do tej pory były zarzuty, że PO wszystko narzuca. Schetyna udowodnił, że liczy się głos naszych partnerów. Polityka to sztuka kompromisu. Pokazujemy, że potrafimy tworzyć szerokie porozumienie. Chodziło o wybór optymalnego kandydata dla Wrocławia.