Borowski: W Platformie są dziś elementy lewicowości

2015-10-23 18:24

Marek Borowski w specjalnej rozmowie z Super Expressem: „Super Express”: Kto pana zdaniem był zwycięzcą debat telewizyjnych przed wyborami parlamentarnymi? Marek Borowski: Jeśli chodzi o poniedziałkową debatę, między Beatą Szydło i premier Ewą Kopacz, to trochę lepiej wypadła p.Kopacz. Obie Panie unikały odpowiedzi na pytania, ale p.Szydło robiła to permanentnie. Ponadto wykazała się całkowitą niekompetencją w sprawach zagranicznych. No i te nierealne obietnice - już nie da się tego słuchać. Jeśli chodzi natomiast o drugą debatę, w której zmierzyli się liderzy wszystkich ośmiu komitetów wyborczych, najlepiej – w mojej ocenie – wypadł wicepremier Janusz Piechociński z Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Powiem szczerze, że takiej opinii od obserwatorów debaty jeszcze nie słyszałem.

To teraz ją pan usłyszał. Janusz Piechociński wypowiadał się merytorycznie, konkretnie, przedstawił dokonania i sukcesy rządu nawet lepiej niż Ewa Kopacz. Oczywiście pozytywnie ocenić należy wystąpienie Adriana Zandberga z Partii Razem. Po pierwsze – przedstawił lewicowy program bez taniego populizmu, jako postać nowa i mało wcześniej rozpoznawalna może liczyć też na efekt świeżości w polityce.

Zandberg zdecydowanie przyćmił Barbarę Nowacką ze Zjednoczonej Lewicy. Czy po wyborach możemy spodziewać się, że partia Razem zastąpi dotychczasowe ugrupowania lewicowe?

Zjednoczona Lewica, niezależnie od jej wyniku, tego, czy przekroczy próg wyborczy, czy nie, będzie chyba skazana na współpracę z Razem. Fakt, że ugrupowanie to tworzą nie politycy, ale osoby z doświadczeniem w działalności społecznej, ocenić można jedynie pozytywnie. Nową jakość stanowi też program partii Razem. Podczas gdy na przykład Prawo i Sprawiedliwość składa wiele obietnic socjalnych, ale nie mówi skąd na to wszystko brać pieniądze, Razem nie tylko przedstawia konkretne rozwiązania społeczne, ale mówi też o tym skąd na to wziąć środki i jak reformy te przeprowadzić. Program ten nie jest też – może poza kilkoma punktami – programem bardzo radykalnym, ale realnym. Przykładem jest kwota wolna od podatku. Wszyscy mówią, że trzeba ją podnieść, Zjednoczona Lewica mówiła ostatnio nawet o 21 tysiącach złotych rocznie! Nikt do tej pory nie mówił, skąd budżet miałby na to pozyskać środki. Tymczasem program partii Razem zakłada podniesienie kwoty wolnej od podatku, ale jednocześnie zwiększenie obciążeń dla najbogatszych. Tak, by ci, co mają najmniej mieli obciążenie mniejsze, osoby średniozamożne bez zmian, ale najbogatsi powinni zapłacić więcej. To oczywiście nie wszystkim się podoba, ale jest to program realny do przeprowadzenia.

Pan przez lata był politykiem SLD. Co było powodem tego, że formacja, która czternaście lat temu wygrywała wybory i miała prezydenta i prawie połowę posłów w Sejmie, dziś w ramach koalicji Zjednoczonej Lewicy walczy w ogóle o to, by znaleźć się w parlamencie?

Tu można by wymienić wiele powodów. Afery z czasów gdy SLD rządziło przyczyniły się do roztrwonienia ogromnego poparcia z 2001 roku. Potem jednak była szansa na odbudowę lewicy, gdy w 2006 roku powstała koalicja Lewica i Demokraci. Osiągnęła ona sukces w wyborach samorządowych, a rok później w wyborach parlamentarnych 2007 roku uzyskała 13 proc. poparcia. Niestety, liderzy SLD zamiast iść dalej tą drogą, zrezygnowali z budowy szerokiego frontu lewicy.

Pan senatorem został z poparciem zarówno SLD, jak i Platformy Obywatelskiej. Wielu ludzi dawnej SLD trafiło do PO. Z kolei osoby prawego skrzydła Platformy, jak Jarosław Gowin, są dziś w koalicji z PiS. Czy nie jest tak, że po prostu PO zagospodarowała miejsce SLD?

W dużej mierze tak. Platforma Obywatelska jest dziś formacją centrową z widocznymi elementami lewicowości. W roku 2007 miała program radykalnie liberalny, wolnorynkowy. Po dojściu do władzy liderzy PO zderzyli się z rzeczywistością, zobaczyli, że jednak skrajny liberalizm nie jest remedium na wszystko. PO udało się przeforsować takie projekty jak konwencja antyprzemocowa, czy ustawa o in vitro, podwyższyć zasiłki dla najuboższych. Dziś z pewnością partii tej bliżej do lewicy, niż było to osiem lat temu.

Coraz częściej słyszymy o tym, że po wyborach powstanie koalicja strachu, czyli wszyscy przeciwko PiS. Ale przecież koalicja oparta tylko na negatywnym przekazie nie ma żadnego sensu...

Koalicja budowana tylko po to, by nie dopuścić PiS do władzy, faktycznie nie miałaby sensu. Jestem w stanie sobie jednak wyobrazić sytuację, w której liderzy PO, PSL, Zjednoczonej Lewicy i Nowoczesnej Ryszarda Petru - jeśli będą mieli większość - siadają do stołu i określają najważniejsze cele programowe przyszłego rządu, jakie konkretnie zmiany należy w Polsce przeprowadzić. Oczywiście, każde z tych ugrupowań w celu zawarcia kompromisu musiałoby z jakiejś części swojego programu zrezygnować. Jednak kompromis na tym właśnie polega. I taka koalicja mogłaby dobrze służyć Polsce. Bo jeśli nie, to co? Nowe wybory?

Zobacz także: Włodzimierz Czarzasty w WIĘC JAK: Platforma Obywatelska to partia władzy. Jak PZPR

Nasi Partnerzy polecają