Coś, co szumnie nazwano debatą, żadną debatą nie było. Przy tak idiotycznej formule, jaką zafundowali nam sztabowcy, Komorowski i Kaczyński równie dobrze mogli przyjść do studia oddzielnie albo nagrać swoje nudne, bełkotliwe wystąpienia wcześniej i wyemitować o dowolnej porze, na przykład wtedy, gdy nie było mundialowego meczu.
Patrz też: Hubert Biskupski - inne felietony
Między politykami nie było żadnej interakcji. Pytania znali dużo wcześniej i deklamowali wyuczone formuły. Nuda, nuda, nuda.
Kolejnej "debaty" oglądać nie zamierzam. Już wiem, że to zwykła strata czasu. Obawiam się jednak, że wielu spośród tych, którzy tak jak ja zostało zrobionych w wała i zmarnowało niedzielną godzinę, zemści się srogo na Kaczyńskim i Komorowskim. I nie tylko zbojkotują środową "debatę", ale w ogóle nie pójdą do urn. A to byłoby fatalne. Nie pozwólmy, by nuda niszczyła naszą demokrację.