"Super Express": - Rząd PO-PSL ogłosił pięć lat temu zwycięstwo w wojnie z dopalaczami ustami minister Ewy Kopacz. Dziś już premier Ewa Kopacz zapowiada wojnę z handlarzami i producentami dopalaczy. To chyba łatwizna iść na wojnę, którą pięć lat temu już się wygrało?
Bolesław Piecha: - Dla tego rządu typowe jest to, że zawsze z czymś walczy w sytuacjach awaryjnych. Tamta ustawa sprzed pięciu lat, którą rząd Platformy przygotował w niebywałym pośpiechu, była im potrzebna do tego, żeby ogłosić, że "Donald Tusk" wygrał wojnę z dopalaczami. Opozycja, w tym ja, zdecydowanie wtedy protestowaliśmy, podkreślając, że ta ustawa to bubel!
- Premier Kopacz wypomniała PiS, że nie poparł tej ustawy...
- Oczywiście nie poparliśmy, bo to są poważne rzeczy, a oni przegłosowali prawny knot! Czy ta ustawa, którą Tusk "wygrał z dopalaczami" zrobiła cokolwiek dobrego? Nie, wręcz przeciwnie! Utrudniła ściganie, wywołała wiele procesów o ograniczanie działalności gospodarczej itd. Mówiliśmy, że ta ustawa nie wyjdzie.
- W którym kierunku powinniśmy iść? I jaka by wyszła?
- W ustawie trzeba sprecyzować, co to jest "dopalacz". Bo samo hasło niczego nie opisuje i nie istnieje ani w dokumentach naukowych, ani prawie UE.
- To byłoby skuteczne? Zapisać można różne składniki, a po chwili chemicy wymyślą kolejną mieszankę...
- Sama definicja nie. Problemem tej ustawy jest to, że ona walczy już po skutkach wprowadzenia na rynek, a nie przed ich wprowadzeniem! Okazuje się, że niemal wszystkie towary poza dopalaczami muszą w Polsce przejść kontrolę, by w ogóle znaleźć się w legalnym handlu. Nie wprowadzi pan na rynek sznurówek, jeżeli nie spełniają norm i odpowiedni inspektorzy na to nie pozwolą! Niech pan zacznie sprzedawać papier toaletowy jako mięso i będą dotkliwe kary. Dlaczego można sprzedawać dopalacze jako przedmioty kolekcjonerskie bez granic?
- Właśnie, dlaczego?
- Głównie dlatego, że Platformie i Tuskowi potrzebny był "sukces" wizerunkowy, a nie faktyczny. I napisali ustawę na kolanie, w tydzień. To nie jest problem tego, co się dzieje później, albo jak chcą niektórzy, penalizacji marihuany. To problem tego, że nie wprowadzono żadnej bariery przed legalnym dopuszczeniem tego do obrotu. Zamiast tego rząd walczy z cieniem, ściga coś, czego nigdy nie złapie, a to kosztuje gigantyczne pieniądze i poważne powikłania zdrowotne u młodych.
- Opozycja wesprze rząd w pracy nad zmianą ustawy tak, by była skuteczna?
- Chętnie, ale z Ewą Kopacz jest ten problem, że ona nigdy w życiu nie potrafiła przyznać się do błędu. Przyznanie, że była inna droga proponowana przez opozycję i może warto jej spróbować, przekracza jej możliwości charakterologiczne, a i obawiam się, że intelektualne. Platforma twierdzi, że ten ich bubel ustawowy jest "świetny", to co tu zmieniać? Przecież ogłosili, że wygrali z dopalaczami, zatem nie ma sprawy. To fatalne, bo to nie jest problem PO czy PiS, ale problem młodych.
- Orientuje się pan, jak to wygląda w innych krajach? Wiem, że w Polsce problem jest większy niż w UE, ale dopalacze pojawiały się także tam.
- To zaczyna być problem UE, zwłaszcza biedniejszych krajów Zachodu jak Portugalia i Hiszpania. Tyle że nie wygrywa się takimi łatami prawnymi, jak to robi Platforma. Obawiam się, że obecna wojna PO z dopalaczami też służy wyłącznie kampanii wyborczej, tak jak służyła ta "wygrana" wojna Tuska. W kampanii kogoś na miesiąc przymkną, zlikwidują sklepy, uspokoją ludzi, dumnie pokazując, że coś robią, a już po wyborach państwo będzie płaciło odszkodowania.
Sprawdź: Mocarz - dopalacz: SKŁAD, DZIAŁANIE, SKUTKI ZAŻYWANIA "Wystrzeliło mi mózg"