Bolesław Piecha, znany polityk PiS, były wiceminister zdrowia.

i

Autor: super express

Bolesław Piecha, były wiceminister zdrowia (PiS): Nie da się łatać rozerwanych spodni

2018-01-03 1:33

Warunki pracy i płacy lekarzy powinny być priorytetem. Naprawdę chciałbym, ale nie zwiększymy z roku na rok liczby lekarzy. Nie stać nas na to, by w szybki sposób naprawić to, co psuło się przez dziesięciolecia.

"Super Express": - Nowy Rok i kolejne problemy dotyczące służby zdrowia. Deficyt lekarzy, niechęć medyków do pracy powyżej 48 godzin w tygodniu. Nie ma pan wrażenia, że to standardowy scenariusz, który powtarza się rokrocznie?

Bolesław Piecha: - Rzeczywiście, to problem wieloletni, który stale narasta. I choć system się zmienił, w tym poprzednim kłopoty nękające służbę zdrowia były takie same. Podkreślmy jednak, że to nie jest jedynie przypadek Polski. Nie jesteśmy wyjątkiem, w innych państwach dzieje się podobnie, choć inna jest skala. W Polsce braki kadrowe wśród lekarzy są poważne, bardzo odstajemy od Unii Europejskiej. Wraz z rozwojem medycyny spora część jej przyszłych adeptów decyduje się na kształcenie w kierunku medycyny estetycznej. Chirurgia plastyczna jest lepiej opłacana, a jej usługi coraz bardziej pożądane. Warunki pracy i płacy lekarzy powinny być priorytetem.

- I jak ten problem rozwiązać?

- Nie da się tego tak łatwo zrobić. Naprawdę chciałbym, ale nie zwiększymy z roku na rok liczby lekarzy. Nie stać nas na to, by w szybki sposób naprawić to, co psuło się przez dziesięciolecia. Nie da się nagle załatać w cudowny sposób rozerwanych spodni.

- Lekarze narzekają, że ich praca zdominowana jest przez papierologię, zbyt dużą liczbę procedur.

- Ale lekarze muszą działać według rozporządzeń i ustaleń. Tych procedur nie wymyślono w Polsce. Wszelkie ustalenia wdrożone u nas są przysposabiane za granicą. To nie jest tak, że lekarz belgijski czy angielski ma mniej procedur.

- Może nie, ale mają kogoś do pomocy...

- I tu jest sedno. Zagraniczni medycy posiadają personel pomocniczy w postaci sekretarek lub innych osób, które wspomagają wypełnianie ważnej dokumentacji. U nas nad wszystkim pieczę trzyma lekarz.

- Naprawdę nie ma żadnej części biurokracji, od której dałoby się uciec?

- Od papierologii nie bardzo można. Znam wielu zwolenników tezy, że jak zlikwidujemy papierologię, to będzie lepiej. Tyle że to są publiczne pieniądze i wszystko musi być transparentne i zapisane w odpowiednich miejscach! Tego nie da się przeskoczyć.

- W wielu placówkach medycznych brakuje internistów. Od lekarza rodzinnego zaczynamy batalię o zdrowie. To w jego kompetencjach leży skierowanie nas do odpowiedniego specjalisty.

- I to jest nasza ogromna porażka. Największa. Stworzenie w opozycji do lekarza rodzinnego mitu lekarza specjalisty, który potrafi zrobić wszystko. Właśnie to ma naprawić ustawa zachęcająca lekarzy do podjęcia pracy w charakterze lekarza rodzinnego. Bez internistów w systemie opieki zdrowotnej nie damy rady leczyć schorzeń i pokierować pacjenta dalej.

- Lekarze masowo wypowiadają dziś klauzulę opt-out pozwalającą na pracę dłuższą niż 48 godzin. Kto będzie pracował, jeśli nagle większość pracowników służby zdrowia odmówi brania dyżurów?

- Kodeks pracy, według którego działają polscy lekarze, jest europejski. Wydaje mi się, że obecne problemy są przejściowe. Liczę, że w końcu uda się wszystko rozplanować. Na pewno będzie to więcej kosztowało, ale pewne decyzje muszą zostać podjęte.

- Pracownicy służby zdrowia zarzucają Konstantemu Radziwiłłowi brak dialogu i dobrej woli, by rozstrzygnąć spór w świecie medycyny.

- Przez ostatnie 25 lat udało się podzielić środowisko medyczne. Lekarze sobie, pielęgniarki sobie i reszta sobie. Minister Radziwiłł powinien zaprosić do rozmów wszystkich.

- Na koniec, jak ocenia pan pomysł ministra Radziwiłła dotyczący pracy jednego medyka na kilku oddziałach równocześnie?

- Cóż. Ryzykowny.

Zobacz: Szokujący pomysł Radziwiłła: Jeden lekarz na kilka oddziałów