Antoni Dudek o ks. Jankowskim: Bohater i antybohater

2010-07-13 10:30

Refleksjami na temat postaci śp. księdza prałata Henryka Jankowskiego dzieli się z "Super Expressem" historyk prof. Antoni Dudek.

"Super Express": - Jak można zdefiniować życie księdza prałata Henryka Jankowskiego - życie, którego doczesny etap zakończył się wczoraj o 20.05?

Prof. Antoni Dudek: - W postaci prałata, jak w soczewce, skupiły się najlepsze i najgorsze cechy polskiego duchowieństwa. To postać niezwykle złożona - mająca karty jasne, wręcz bohaterskie, ale też takie, których należałoby się wstydzić.

- Zacznijmy więc od tych jasnych stron.

- I słusznie. Bo w tym, co dziś mówię "Super Expressowi", chciałbym, aby dobre słowa przeważały nad złymi. Jasną kartę zaczął wypełniać, zostając na kilka miesięcy przed robotniczą rewoltą z 1970 r. proboszczem stoczniowej parafii św. Brygidy w Gdańsku. Środowiskiem stoczniowców opiekował się przez całe lata 70. No i karta najjaśniejsza - lata 80. Przy czym on pośród kapelanów Solidarności jest postacią szczególną. Tylko ksiądz Jerzy Popiełuszko, przez swą męczeńską śmierć, może się z nim równać. Ksiądz Jankowski stał się kimś w rodzaju ministra spraw zagranicznych Solidarności. Warto przypomnieć, że liczni politycy zachodni przybywający w drugiej połowie lat 80. do Gdańska, żeby się spotkać z Lechem Wałęsą, spotykali się z nim właśnie na plebanii św. Brygidy. I bynajmniej ksiądz Jankowski nie był tam tylko gospodarzem, który zastawiał obficie stół i znikał. Nie, on aktywnie wpływał na Wałęsę i innych przywódców Solidarności obecnych na tych spotkaniach.

- A strona ciemniejsza życiorysu prałata?

- To przede wszystkim sprawa kontaktu operacyjnego "Delegat". Prałat jakąś grę z bezpieką z pewnością prowadził i jednocześnie sam był inwigilowany. Zresztą sam ujawnił ponad 30 tajnych współpracowników SB, którzy go inwigilowali. Czyli miał okres współpracy z bezpieką, ale jednocześnie - sam był jej ofiarą. No i wreszcie okres po 1989 r. Tu zazwyczaj postać księdza się wyłącznie krytykuje. Ja się jednak z takim podejściem nie zgadzam. Oczywiście, miał zachowania haniebne - antysemickie akcenty w jego kazaniach czy promowanie swoją osobą handlu alkoholem, co było niegodne kapłana katolickiego - ale z drugiej strony, w przeciwieństwie do innych księży szukał nowych pól działania dla Kościoła. Bo to nie jest tak, że Kościół powinien kompletnie ignorować problemy finansowe i zwalać swoje utrzymanie wyłącznie na ofiarność wiernych. Kościół powinien potrafić zarabiać. Ksiądz prałat Henryk Jankowski miał więc dobre intencje, ale jego pomysły biznesowe nie były udane pod względem obyczajowym. Poza tym, co wielu raziło, zbyt daleko inwestował w siebie - w dobra doczesne. Ale pamiętajmy też, że bardzo dużo inwestował w parafię, której był proboszczem. Jego projekt budowy bursztynowego ołtarza - pomysł, którego nie udało mu się dokończyć - byłby pomnikiem równym jego historii związanej z Solidarnością. Być może za 100 czy 200 lat bardziej by się kojarzył z tym dziełem sztuki sakralnej niż z wielkim związkiem zawodowym.

Prof. Antoni Dudek

Historyk i politolog