"Super Express": - Był już pan gościem na łamach działu Opinie naszej gazety. Wówczas wszystko było proste. Dziś nie bardzo. Stąd zacznę od takiego pytania: czy mam przyjemność z przewodniczącym rady nadzorczej TVP
Bogusław Szwedo: - Tak, oto ja we własnej osobie, witam pana redaktora i Czytelników "Super Expressu".
- Czyli w miniony piątek nic się nie wydarzyło? Nie został pan odwołany przez radę nadzorczą? Swoich stanowisk nie stracili też prezes i wiceprezes telewizji publicznej?
- Kilka osób spotkało się na naradzie. Ale trudno to traktować inaczej niż jak nieformalne spotkanie. Zacznijmy od tego, że według prawa posiedzenie rady nadzorczej najwcześniej mogło być zwołane na sobotę. Potwierdzają to dwie ekspertyzy prawne. Z tego powodu opuściłem tę naradę, nie uznając jej za oficjalne posiedzenie.
- Dzień w tę czy we w tę nie zmienia chyba istoty sprawy... Ktoś chce wielkich zmian w TVP.
- Ale prawo jest prawem.
- Pojawi się pan dziś w pracy?
- Przewodniczący rady nadzorczej to nie jest funkcja etatowa. Nie muszę się pojawiać w gmachu przy ulicy Woronicza w Warszawie.
- Ale prezes i wiceprezes powinni się tam krzątać od rana. Panowie Orzeł i Tejkowski podejmą próbę dostania się do gabinetów, które uważają za swoje?
- Według mnie powinni przyjść do pracy.
- Dojdzie więc do gorszących scen pod hasłami: "wchodzimy!" i "nie wejdziecie!".
- Być może tak niestety będzie.
- Rebelia była zaskoczeniem czy spodziewał się jej pan?
- Przewroty są zawsze możliwe. Nie wykluczałem takiego scenariusza.
- Ale one muszą być czymś motywowane. Nadzwyczajne posiedzenie rady odbyło się na wniosek Małgorzaty Wiśnickiej-Hińczy zarzucającej zarządowi TVP upolitycznienie. A ściśle mówiąc: granie na korzyść PiS.
- Czułbym się niezręcznie, mówiąc o tym. Dokumenty z posiedzeń rady nadzorczej są poufne.
- Darujmy sobie dyskrecję skoro posiedzenie, pana zdaniem, miało być tylko prywatnym spotkaniem. Tym bardziej że zarzut o upolitycznienie pojawia się często.
- Upolitycznienie? Nie zgadzam się z takim stwierdzeniem. Oczywiście każdy z członków zarządu ma jakieś poglądy polityczne. Ale z tego, co ja widziałem - i chylę przed tym czoło - zarząd TVP kierowany przez prezesa Romualda Orła zajął się działaniami merytorycznymi. Wyprowadził spółkę z trudnej sytuacji finansowej - z ujemnego wyniku finansowego, z braku pieniędzy na koncie. Sytuacja nie jest kwitnąca, ale jest dużo lepsza niż ta, którą zastaliśmy. W działaniach zarządu, który zajął się ratowaniem spółki, ja nie widzę żadnej polityki.
- No, ale wróćmy do tych poglądów... które oczywiście każdy z nas może posiadać. Czy są to poglądy propisowskie?
- Wydaje mi się, że te osoby mają różne poglądy polityczne.
- A może to, co się stało w piątek, jest skokiem lewicy na media?
- To pan to powiedział.
- Co dalej?
- Jest spór prawny. Rada się podzieliła...
- Na dwie nierówne części...
- Inaczej być nie mogło. Rada liczy nieparzystą liczbę członków. Teraz, w tej sytuacji, jest 5 do 4. Każdy stoi przy swoich racjach prawnych. Nie sprzeczaliśmy się w jakiś spektakularny sposób. Po prostu jedni drugich nie przekonali argumentacją prawną - każda ze stron została przy swoim. Co zatem teraz? To będzie proste - zadecyduje Krajowy Rejestr Sądowy, rejestrując lub też nie rejestrując tych zmian, które usiłuje wprowadzić część rady nadzorczej.
- Kiedy poznamy wynik?
- W ciągu tygodnia, może dziesięciu dni. Telewizja już widziała podobne wydarzenia. Np. tzw. przewrót Piotra Farfała z 19 grudnia 2008 r. Wówczas KRS zmiany zarejestrował 30 grudnia.
Bogusław Szwedo
Przewodniczący rady nadzorczej TVP