"Super Express": - Biegli prokuratury uznali, że Biuro Ochrony Rządu i jego kierownictwo nie dopełniły obowiązków w związku z wizytami premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego w Smoleńsku w kwietniu 2010 roku.
Bogdan Święczkowski: - Rzecz w tym, że te wszystkie uchybienia wskazywano już w miesiąc po tamtej tragedii. Mówił o tym były szef BOR płk Pawlikowski i inni eksperci. Wskazywali konkretne uchybienia. Opinia biegłych tylko je potwierdza. Mojej opinii więc nie zmienili, ale prokuratorów może umocnić w przekonaniu, że warto rozważać współodpowiedzialność szefów BOR.
- Wygląda na to, że premier i rząd raczej na te opinie nie zareagują. Będą czekali na postawienie ostatecznych zarzutów...
- A powinni. Szef BOR gen. Janicki moim zdaniem powinien zostać odwołany. Nie jestem jednak naiwny i nie spodziewam się tego. Nie po tym, gdy gen. Janickiego spotkała taka ilość zaszczytów i awansów ze strony obecnych władz. Choć planem minimum powinno być zawieszenie w czynnościach osób podejmujących błędne decyzje bądź tych, które zaniechały działań.
- Przypomnijmy, że te zaszczyty to m.in. awans generalski i odznaczenie go przez ministra Sikorskiego orderem "Za zasługi we wzmacnianiu wizerunku i pozycji Polski na świecie".
- Awans nie tylko gen. Janickiego, ale także jego zastępców. Co do działań prokuratury jestem przekonany, że nie zakończą się one tylko na oficerach i kierownictwie BOR. Wierzę, że sięgną także do innych instytucji na najwyższych szczeblach władzy.
- Zarzuty biegłych dotyczą także narażenia życia premiera Tuska. Po co nagradzałby kogoś, kto go naraża? Dał się oszukać? Za bardzo im zaufał?
- Nie chcę snuć spiskowych teorii. Zwróćmy jednak uwagę, że te zaszczyty i awanse dotyczyły nie tylko BOR, ale także np. gen. Parulskiego oraz innych osób. Niektórzy mogą to ocenić jako próbę zamknięcia ust albo znalezienia kozłów ofiarnych poniżej pewnego szczebla. W normalnym, cywilizowanym kraju śmierć prezydenta w takich okolicznościach przyniosłaby po pewnym czasie dymisję premiera. Sam uznałby, że nie zdał egzaminu.
- Dlaczego akurat premiera?
- Istnieje przecież coś takiego, jak polityczna odpowiedzialność. I w przypadku tej wizyty za wszystko odpowiadał rząd. Za Biuro Ochrony Rządu, za podlegający rządowi pułk lotniczy...
- Biegli podkreślili, że jednym z błędów był brak rekonesansu BOR i zapoznania się z lotniskiem. Można to odczytać tak, że gdyby BOR to zrobił, to katastrofy by nie było?
- Za bezpieczeństwo takich wizyt odpowiada nie tylko BOR. Odpowiada MSZ, agencje wywiadu i kontrwywiadu, policja itd. Za czasów szefa BOR płk. Pawlikowskiego wielokrotnie zgłaszał się on do ABW o wsparcie. Gdyby szereg instytucji państwa właściwie wypełniało swoje obowiązki, to katastrofy by nie było. To konglomerat wielu błędów i winnych, którzy doprowadzili do tej tragedii. Nie zdało egzaminu państwo, a na jego czele stał Donald Tusk.
- Spodziewa się pan szerszych zarzutów niż tylko wobec BOR?
- Wierzę, że prokuratorzy wykażą się niezależnością. Nie znam szczegółów materiału dowodowego, ale podejrzewam, że powinny sięgać wysoko.
- Zarzuty biegłych wobec BOR, zupełnie nowe odczytanie zapisów rozmów z kokpitu przez ekspertów z Krakowa. Czy komisja ministra Millera zakończyła swoje prace zbyt pochopnie?
- Badania komisji Millera nie były jak się zdaje, oparte na rzetelnych informacjach i opiniach biegłych. Nie miała wraku samolotu, oryginalnych rejestratorów... Ta sytuacja niewątpliwie wymaga powołania nowej międzynarodowej komisji z fachowcami z USA, Izraela i innych państw, by mogli obiektywnie się tym zająć. Taka komisja, dysponując dowodami i nowoczesnym sprzętem, byłaby wiarygodna dla wszystkich.
- Sprzętem tak, ale dowody i wrak mają w swoich rękach Rosjanie. Do zakończenia śledztwa...
- Właśnie tego nie mogę zrozumieć. Umowa o międzynarodowej współpracy prawnej umożliwia tymczasowe wypożyczenie dowodów na okres badań. Nie wiem, dlaczego nikt Rosjan o to nie pyta, nie próbuje się na to powołać w sprawie np. czarnych skrzynek. To przecież prawny elementarz w przypadku badania katastrof.
- Dlaczego komisja Millera się na to nie powołała?
- Być może jej członkowie nie dorośli do badania takiej katastrofy? Było to nadzwyczajne wydarzenie w dziejach Polski, na terenie kraju niezbyt nam przyjaznego. Może to ich przerosło?
Bogdan Święczkowski
Prokurator, były szef ABW