"Super Express": - W Wenecji po raz pierwszy szerokiej publiczności pokazano "Wałęsę" Wajdy. Widział go pan razem z innymi. Jak wypada? Obawy o to, że będzie to polityczna hagiografia, się potwierdzają?
Błażej Hrapkowicz: - Wypada lepiej, niż się spodziewałem. Na pewno nie jest to dekonstrukcja mitu Wałęsy ani otwarta polemika z pewnym zbiorowym wyobrażeniem tej postaci. Wajdzie udało się za to pokazać plebejski urok języka Wałęsy, który jest jednocześnie porywający i groteskowy. Bardzo dobrze wypada też klamra w postaci jego rozmowy z Orianą Fallaci. Powraca ona przez cały film i komentuje wydarzenia wcześniejsze. W tym wywiadzie Wałęsa kreuje swój wizerunek i jest już bardziej zarozumiały i przekonany o swojej doniosłej roli w historii nie tylko Polski, ale i świata. W scenach wcześniejszych widzimy, jak to się rodzi. Ta ewolucja jest pokazana bardzo dobrze. Wajda nie chciał więc zrobić filmu o jednowymiarowej postaci, ale większych skaz na tym pomniku nie ma.
- Największą skazą wczesnej biografii Wałęsy ma być współpraca z SB. Wajda starał się pokazać to uwikłanie?
- Tak. Pojawia się ona zresztą na samym początku i wygląda trochę na to, że twórcy chcieli już mieć to za sobą. Wizja Wajdy to wizja jawnie polemiczna wobec wersji prawicowej.
ZOBACZ: Premiera filmu o Wałęsie. Owacja na stojąco
- W jakim sensie?
- To wersja, według której Wałęsa, owszem, podpisał, ale w filmie widzimy moralne uzasadnienie tego czynu. Wajda przychyla się do opinii, że Wałęsa podpisał lojalkę, ale nikomu nie szkodził. Jest też otwarcie polemiczna wobec narracji spiskowej scena, kiedy Wałęsa dostaje się przez mur do stoczni.
- Motorówką nie przyjechał?
- Nie dość, że motorówką nie przyjechał, to jeszcze SB go goni i próbuje mu przeszkodzić w dotarciu do strajkującej stoczni.
- Podtytuł filmu "Człowiek z nadziei" sugeruje dopełnienie cyklu składającego się z obrazów "Człowiek z marmuru" i "Człowiek z żelaza". Ten pierwszy do dziś nie stracił nic ze swojej uniwersalności. Ten drugi znacząco się zestarzał i obecnie wydaje mi się jedynie dokumentem entuzjazmu okresu tuż po sierpniu 80. Jaki jest "Wałęsa"?
- Moim zdaniem ten film nie jest tak doniosłym dziełem, jakim był "Człowiek z marmuru". Nie ma wielowymiarowego, wieloznacznego i bardzo wnikliwego przedstawienia różnych napięć i rzeczywistości społeczno-politycznej, którą pokazuje. W "Wałęsie" to wszystko jest bardziej prostolinijne. Dlatego wydaje mi się, że ten film nie będzie miał aż takiej legendy. Na pewno zostanie zapamiętany jako pierwszy film o tej postaci i obraz, który chce być filmowym symbolem Lecha Wałęsy.