"Super Express": - W niedzielę odbyła się pierwsza konwencja formacji Polska jest Najważniejsza. Usłyszeliśmy, że jej politycy będą szanować tradycję, wspierać polskie rodziny, troszczyć się o seniorów, rozwijać politykę wschodnią, czerpiąc z tradycji paryskiej "Kultury". Brzmi znajomo?
Adam Lipiński: - To są hasła, które partie prawicowe wysuwały już od 1989 roku. Nic nowego do polityki nie wnoszą. Sami od 20 lat propagujemy te wartości. Rozumiem, że PJN usiłuje być ugrupowaniem pomostowym między PiS i PO. Trochę weźmie od nas, trochę od Platformy. Powstaje z tego swoisty koktajl polityczny, który - mam nadzieję - nie stanie się koktajlem Mołotowa.
- A może deklaracje programowe nie są najważniejsze? PiS czy PO w swoich postulatach też nie są oryginalne, a zdobywają duże poparcie...
- Partie polityczne tworzy się albo wokół silnego, charyzmatycznego przywództwa, albo wokół programu adresowanego do konkretnego środowiska. Nie można stworzyć partii nie spełniającej jednego lub drugiego warunku. W PJN nie widzę żadnego z nich. Nie wróżę więc tej inicjatywie sukcesów.
- W ostatnim czasie pojawiły się dwie inicjatywy, które ustawiają się w kontrze do obecnego, dwubiegunowego układu politycznego w Polsce. Prócz PJN powstał Ruch Poparcia Janusza Palikota, jednak szybko zniknął z przestrzeni medialnej. Tymczasem formacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej udaje się podtrzymywać zainteresowanie mediów...
- Ruch Palikota powstał wcześniej. Zamieszanie wokół niego trwało kilka tygodni dzięki nadmuchiwaniu sprawy przez media. Po jakimś czasie sprawa zupełnie zniknęła. PJN powstała niedawno i obecnie też mamy do czynienia z szumem medialnym wokół niego. Potrwa to jakiś czas, ale wydaje mi się, że skończy się tak jak z Palikotem.
- A może potrafią lepiej dawkować swój przekaz niż Janusz Palikot?
- Moim zdaniem to media są zainteresowane tym, żeby tę sprawę podtrzymać. Przypomnę, że zawieszenie Elżbiety Jakubiak, jednego z wielu reprezentantów PiS w parlamencie, było najważniejszym tematem w wielu mediach przez kilka dni. Pokazuje to, że ci, którzy nas nie lubią, będą wskazywali na naszą konkurencję jako na coś bardzo istotnego.
- Członkowie klubu PJN proponują wcześniejsze wybory, motywując to tym, że w drugiej połowie przyszłego roku Polska będzie przewodniczyć Unii Europejskiej. A więc troska o dobry wizerunek naszego kraju w Europie?
- To jest oczywiście kalkulacja polityczna. Zapewne liczą, że przez najbliższe miesiące będzie o nich głośno i przełoży się to na dobry wynik. Myślę, że liczą na premię, po pierwsze, za nową inicjatywę, a po drugie, za rozbijanie PiS. Wielu polityków związanych z naszą formacją próbowało już na tym rozbijaniu zyskać, ale nigdy im się to nie udało.
- W czasie niedzielnej konwencji członkowie PJN mówili, że chcą, aby polska polityka uwolniła się od sporu między PiS i PO. Taka narracja też ma zwiększyć poparcie...
- Być może tak kalkulują. Jesteśmy jednak świadkami bardzo ostrego sporu dwóch formacji politycznych, które polaryzują polską scenę polityczną i taki stan rzeczy potrwa jeszcze długo. Na razie nie widzę w tym sporze miejsca na trzeciego gracza.
- Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta...
- Z tego, co obserwuję, PJN chce głównie odebrać elektorat PO. Jest to jednak zadanie dosyć karkołomne. Najbliższy czas pokaże, czy to wykonalne. Moim zdaniem nie.
Adam Lipiński