"Super Express": - Szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego, lider w wyścigu o prezydenturę Francji, rzuca się nagi na pokojówkę i ucieka z hotelu na lotnisko. Tam tuż przed odlotem aresztuje go policja...
Bernard Margueritte: - Brzmi to zdumiewająco i od niedzielnego poranka wiele osób nie jest w stanie w to uwierzyć. Francuzi w sprawie moralności polityków są dość liberalni, by nie określić tego znacznie brutalniej. Bycie na bakier z wiernością małżeńską to nawet już pewna tradycja. Miał z tym problemy Mitterrand, miał Chirac... Wyborcy nie zwracali uwagi na te rzeczy, oddzielając sprawy prywatne od pełnionych funkcji. W przypadku szefa MFW zaszło to jednak za daleko.
- Wyborcom lewicy nie przeszkadza pewien sposób traktowania kobiet?
- Jest tu pewna sprzeczność wynikająca z wielu rzeczy. Amerykanie, chyba bardziej logicznie, uznają, że jak ktoś zachowuje się w życiu prywatnym paskudnie, nie daje rękojmi dobrego zachowania w życiu publicznym. Dominique Strauss-Kahn ma zresztą problemy ze swoją nadpobudliwością nie pierwszy raz...
- Pamiętam skandal w MFW sprzed trzech lat, kiedy wyszedł na jaw romans Kahna z pracującą w Funduszu węgierską ekonomistką...
- To jedna sprawa - już z lat, kiedy był szefem MFW. Ale nie pierwsza. Był także pozamałżeński romans z Polką. Wcześniej, gdy był merem podparyskiego miasteczka Sarcelles, też był znany z pewnych zachowań... Panie pracujące w merostwie z wielkim trudem uciekały przed objawami jego zainteresowania. Do tej pory takie zachowania nie przeszkadzały mu w karierze. Na pewno nie mniej niż Berlusconiemu we Włoszech.
- Dziś te reakcje są już różne...
- Istotnie. I choć sprawa jeszcze się toczy, nie brak głosów bardzo krytycznych, które mogą zmusić Straussa-Kahna do zakończenia kariery. Są oczywiście i opinie mówiące o prowokacji Sarkozy'ego, gdyż Kahn zdecydowanie prowadził we wszystkich sondażach prezydenckich. Jest też niedowierzanie i podkreślanie, że nie wypowiedział się jeszcze sam oskarżany. Pierwsze informacje o tym, że wyjechał z hotelu w popłochu, zostawiając wiele rzeczy osobistych, w tym telefon, nie dają mu jednak wiele nadziei. Będzie mu trudno zostać kandydatem socjalistów na prezydenta.
- Przewraca to w jakiś sposób sytuację we francuskiej polityce?
- Raczej komplikuje. Dotychczas wydawało się, że Strauss-Kahn ogłosi start w wyborach i bez większych kłopotów je wygra, a Sarkozy będzie zdecydowanym przegranym. Teraz lewica zamiast kandydata ma międzynarodowy skandal. Kahn miał się dziś spotkać z kanclerz Merkel, ale raczej na spotkanie nie dotrze... A po skandalu jego start byłby wymarzonym prezentem dla Sarkozy'ego. W kampanii byłoby go łatwo rozegrać. Krąży plotka o ciąży Carli Bruni, która dałaby pierwsze dziecko urodzone w Pałacu Elizejskim. Sarkozy - ojciec dzieciom, a z drugiej strony facet, który nie panuje nad sobą na tyle, że rzuca się na pokojówkę. Socjaliści bardzo chcą wygrać, ale nie za wszelką cenę.
- Kto na lewicy go zastąpi?
- Wbrew pozorom lewica może być na to w jakiś sposób przygotowana. Nie ma kogoś, kto uzyskiwał w sondażach taką popularność. Ale opór przeciwko kandydaturze Straussa-Kahna był wśród socjalistów dość duży. Szef MFW obnosił się ze swoim luksusowym trybem życia, niespecjalnie pasującym do wyborczego wizerunku kandydata tej partii. Hotel, w którym doszło do tego wydarzenia, też miał ceny rzędu bodaj 3 tys. dolarów za nocleg. Pozycja pozostałych liderów socjalistów, Aubrey i Hollanda, nie jest aż tak zła.
Bernard Margueritte
Wieloletni korespondent "Le Figaro" i "Le Monde"