Według byłego premiera sytuacja jest obecnie bardzo poważna. - Złoty słabnie w stosunku do wszystkich walut, nawet do ukraińskiej hrywny - mówi.
Kamila Biedrzycka: Inflacja jest już na poziomie, nad którym trudno będzie zapanować?
Marek Belka: Kiedyś mówiłem, że jak inflacja sięgnie 8 proc., to Polacy przekonają się do euro. No i właśnie dobijamy do 8 proc., a Polacy – według sondaży – zaczynają się do euro przekonywać. Myślę, że kontrola nad tempem wzrostu cen już w dużym stopniu została utracona.
- Inflacja to nie jedyny problem. Kolejny to słabnący złoty, szczególnie dla posiadaczy kredytów hipotecznych. Frank szwajcarski w poniedziałek przebił swój najwyższy poziom w historii. Tymczasem według Adama Glapińskiego osłabienie złotego to efekt wzmocnienia kursu dolara…
- (śmiech). Jeśli chodzi o kurs waluty i inflację, to one się ze sobą bardzo ściśle łączą i można powiedzieć, że posuwają się równolegle. Im złoty słabszy, tym inflacja wyższa. Walka z inflacją oznacza także walkę o umocnienie złotego. To, co się dzieje na rynku światowym, czyli kurs euro do dolara, ma pewien wpływ na złotego. Bo jeśli euro się wzmacnia w stosunku do dolara, to złoty też się wzmacnia, tylko jeszcze bardziej. I odwrotnie. Jesteśmy przywiązani do euro ze względów handlowych, gospodarczych i wszelkich innych, ale jako mniejsza waluta jesteśmy bardziej podatni na fluktuację. Ale to, co w tej chwili obserwujemy, to jest znacznie poważniejsza sprawa. Złoty słabnie w stosunku do wszystkich walut, także do ukraińskiej hrywny.
- Jedni mówią: „złoty tonie”, drudzy odpowiadają, że „tonąć dopiero zacznie”. Będzie jeszcze gorzej?
- Prawdopodobnie tak. Bo to ma związek już nie tylko z polityką pieniężną Narodowego Banku Polskiego, ale z sytuacją Polski w ogóle. III wojna światowa, którą niemalże ogłosił premier Morawiecki w związku z naszymi utarczkami z Unią Europejską, zaowocowała hasłami o polexicie. Poseł Kowalski ogłosił już nawet datę referendum w tej sprawie. Wiadome, że w takiej sytuacji kapitał się boi, a Polska poza Unią Europejską byłaby mikrusem gospodarczym. W związku z tym wycofują się z polskiego rynku, wyprzedają nasze aktywa. Podobnie zresztą czynią Polacy, nie tylko zagraniczni inwestorzy.
- NBP ma obecnie jakąkolwiek politykę pieniężną?
- Nacisnął hamulec w postaci dość gwałtownego podniesienia stóp procentowych…
- ...ale to była spóźniona decyzja.
- Zdecydowanie spóźniona, ale jednak pewne kroki zostały podjęte i spodziewamy się kolejnych. To może wpłynąć na osłabienie tempa wzrostu cen, ale w perspektywie rocznej, albo nawet dłuższej. A na bieżąco uderzy to oczywiście we wszystkich tych, którzy wzięli kredyty złotowe.
- Co jeszcze oznacza dla nas słaby złoty?
- Drożej płacimy za wszystko, co idzie z importu. Czyli bardzo wiele. Nasze produkty konsumpcyjne, szczególnie towary trwałego użytku. Oczywiście benzyna, ropa na stacjach. Ale w gruncie rzeczy wszystko, co produkujemy ma swój komponent importowy – więc wszystko staje się droższe. Przykład? Żywność. Niby wszystko rośnie na polskich polach, ale np. sztuczne nawozy opierają się na importowanych komponentach, w tym na gazie.
- Zapowiadany przez rząd PiS pakiet antyinflacyjny ma obniżyć akcyzę na nośniki energii. Odczujemy to jakoś w naszych kieszeniach?
- Obniżenie akcyzy na energię elektryczną może w pierwszym etapie spowodować jakieś zahamowanie, czy zmniejszenie skali podwyżki cen prądu. Ale prawdopodobnie korzyści z tego przejmą niemal w całości producenci, nie odbiorcy. Obawiam się, że w tym pakiecie antyinflacyjnym będzie dosypywanie pieniędzy ludziom, których inflacja dotknęła najbardziej. To spowoduje złagodzenie ich bólu dziś czy jutro, ale za chwilę ockną się z jeszcze wyższymi cenami w sklepie. Bo dosypywanie pieniędzy w czasach inflacji oznacza dolewanie oliwy do ognia. To jest kontrproduktywne.
- Jakie działania powinien podjąć rząd i NBP żeby zaradzić tej sytuacji w krótkiej perspektywie?
- Jest za późno. Za późno, żeby zrobić coś radykalnie na krótką metę. To jest niestety żelazna logika postępowania gospodarczego – jak się przegapi moment, w którym trzeba było zareagować, to później koszty są ogromne. NBP powinien kontynuować politykę podwyżek stóp procentowych, a jego prezes przekazać rządowi, że nie ma powodów by nadal zasilać gospodarkę dodatkowymi strumieniami pieniędzy i zasilać rząd poprzez wykup państwowych obligacji oraz monetyzację długu publicznego.
- A rząd?
- Rząd powinien wreszcie powiedzieć prawdę o stanie finansów publicznych.
Rozmawiała Kamila Biedrzycka