Informacja o tym, że w środowe popołudnie Andrzej Duda wyjdzie z bardzo ważną inicjatywą, pojawiła się w mediach tuż po godz. 15:00. Zarówno sztabowcy prezydenta, jak i czołówka polityków PiS, zgodnie podkreślali, że wcześniej nie słyszeli o planach Dudy i sugerowali pełne zaskoczenie. Wszystko stało się jasne przed godz. 17:00. Co ogłosił prezydent Duda?
- Apeluję do wszystkich polityków, którzy podzielają takie wartości jak dobro rodziny, wspólnota kulturowa, rozwój państwa - spotkajmy się po wyborach 12 lipca i porozmawiajmy o najistotniejszych sprawach - mówił Andrzej Duda, zwracając się do PSL, Konfederacji i części samorządowców.
- Chciałbym być patronem wielkiej koalicji polskich spraw broniących naszych racji, tradycji i bohaterów - podkreślił prezydent. Jak interpretować te słowa? Nie sposób oderwać przekazu od kontekstu kampanijnego - przed II turą Andrzejowi Dudzie potrzebne jest poparcie wyborców Władysława Kosiniaka-Kamysza i Krzysztofa Bosaka. Nie brakuje jednak opinii, że wystąpienie Dudy było zaproszeniem opozycyjnych partii do zasilenia koalicji Zjednoczonej Prawicy. Teraz w jej skład wchodzą PiS, Solidarna Polska i Porozumienie. Po 12 lipca - w zależności od wyniku rozmów - miałyby do nich dołączyć PSL i Konfederacja. Na ile to realne?
"Znaczy w PiS już wiedzą, że prezydent Duda przegra i na otarcie łez idzie na premiera?! - ciekawe rozwiązanie. Ale za koalicję z PiS dziękujemy. Koalicji z PiS nie będzie" - sceptycznie skomentował w mediach społecznościowych wiceprezes PSL Adam Jarubas. Nieco inne głosy płyną z Konfederacji. "Bardzo podoba nam się hasło "Koalicja Polskich Spraw". Idealnie definiuje Konfederację. Bardzo chętnie porozmawiamy z Prezydentem RP na temat ważnych dla Polski spraw. Bez różnicy kto tym prezydentem po 12 lipca będzie" - zapowiedział przewodniczący sejmowego koła Konfederacji Jakub Kulesza.
Kaczyński PRZEGRAŁ w sądzie. Będzie całować w rękę Sikorskiego?