"Super Express": - Jakub Wojewódzki i Piotr Kędzierski w trakcie programu Wojewódzkiego zadzwonili do Jerzego Zelnika. Przedstawili się jako przedstawiciele kancelarii Andrzeja Dudy, spytali, którego z aktorów popierających Platformę Obywatelską wysłałby na emeryturę. Aktor miał odpowiedzieć, że Olgierda Łukaszewicza i Artura Barcisia.
Beata Tyszkiewicz: - Słyszałam. Mnie to nie dotyczy, bo od lat jestem na emeryturze, więc nikt mnie nigdzie nie będzie wysyłał.
- A jak pani ocenia samą wypowiedź aktora?
- Wysłanie na emeryturę kogoś, kto popiera inną partię, jak rozumiem ma być tą świetlaną przyszłością, która niebawem nas czeka. Jest to nietaktowne, mówiąc bardzo delikatnie.
- Jerzy Zelnik padł jednak ofiarą prowokacji, jej autorzy przedstawili się jako przedstawiciele Kancelarii Prezydenta.
- No tak, ale to nie zmienia postaci rzeczy. Nie powinien tego mówić. Aktorstwo to taki zawód, do którego aktorzy są bardzo przywiązani, ciężko im bez niego żyć. Pamiętam, jak grałam w teatrze, aktorzy, którzy w danym momencie nie byli w repertuarze, mogli spokojnie spędzić czas w domu, i tak do teatru przychodzili, siedzieli, rozmawiali, grali w kości. Bo teatr jest czymś już na zawsze przywiązanym do człowieka. Prawdziwi aktorzy na emeryturze czują się źle, wysyłanie ich tam na siłę nie powinno mieć miejsca. Naprawdę dajmy tym ludziom decydować o własnym losie, nie róbmy niczego za nich!
- Teraz słowa oburzenia środowiska dotyczą propozycji wysyłania na emeryturę aktorów popierających PO. Jednak aktorzy popierający PiS też mówią o ostracyzmie ze strony sympatyków partii rządzącej. Dlaczego polityka tak bardzo podzieliła środowisko artystyczne?
- Ja myślę, że polityka w ogóle nie powinna nikogo dzielić. Te podziały są naszym największym kłopotem. To wszystko jest funta kłaków warte. Wystarczyłoby prawdziwe zagrożenie z zewnątrz, żebyśmy zobaczyli, że wszyscy jesteśmy razem, w tym samym dołku, a to, co nas różni, nie ma znaczenia. Ale czy musimy doświadczyć takich okoliczności, by się zorientować, że dopiero w obliczu niebezpieczeństwa jesteśmy w stanie się zjednoczyć? To chyba nie jest najlepszy pomysł.
Zobacz: Wojewódzki wkręca Zelnika: Którzy aktorzy krytykują Andrzeja Dudę? A aktor odpowiada...
Rozmowa z Katarzyną Łaniewską. Katarzyna Łaniewska: Sekowano popierających PiS
"Super Express": - Podczas rozmowy z Rock Radiem Jerzy Zelnik, myśląc, że rozmawia z osobą z Kancelarii Prezydenta, miał stwierdzić, że aktorzy popierający PO powinni być wysłani na emeryturę. Zgadza się pani z tą wypowiedzią?
Katarzyna Łaniewska: - Nie słyszałam tej wypowiedzi Jurka, nie wiem, czy rzeczywiście padła, w jakim kontekście. Absolutnie nie będę więc się do niej ustosunkowywać i komentować.
- A czy aktorzy, którzy popierali Platformę Obywatelską, powinni teraz przestać występować?
- Absolutnie nie. Zawód jest zawodem. To my, którzy popieraliśmy Prawo i Sprawiedliwość, byliśmy w honorowych komitetach, byliśmy w środowisku sekowani. Doświadczyłam tego na własnej skórze, kiedy cztery lata temu kandydowałam do Senatu z listy PiS. Wszystko się wtedy urwało, nie było szans na jakiekolwiek zaproszenie do telewizji. Ja zresztą nie narzekam, coś za coś. Jestem dumna z tego, co robiłam, w życiu się już nagrałam. Sekowani byli też inni koledzy, którzy opowiedzieli się po prawej stronie. Nie sądzę jednak, by teraz miały miejsce jakiekolwiek odwety.
- Czyli poglądy polityczne i wyznawane wartości powinny być rozdzielone od poziomu artystycznego?
- Trzeba patrzeć, co kto reprezentuje w zawodzie, czy mamy do czynienia z wybitnym aktorem, czy sepleniącą panienką. To zdecydowanie ważniejsze niż to, kto ma jakie sympatie. Właśnie z Jurkiem Zelnikiem i Haliną Łabonarską czytałam przed laty teksty rekolekcyjne dla artystów, przygotowane jeszcze przez św. Jana Pawła II. Mówił on w nich o tym, że moralność człowieka należy rozdzielać od jego wielkości scenicznej. Jeżeli bym miała wystąpić z kimś, kto ma zupełnie inne poglądy niż ja, ale jest wyśmienitym aktorem, nie miałabym z tym żadnego problemu.
- Wspomniała pani jednak, że artystów popierających prawicę sekowano. Jak to wyglądało?
- Długo by opowiadać, zaczęło się bardzo dawno. To przykre, jeśli widzi się nieprzychylne zachowania ze strony osób bliskich, gdy telefon milczy po chorobie, okazuje się, że przyjaciele nigdy nie byli przyjaciółmi. Poza tym zawodowo - nie wierzę, że nikt nie mógł znaleźć możliwości, bym dwa słowa gdzieś powiedziała. No, poza kościołem, ale to też niestety nie każdym.