"Super Express": - Jeździ pani samochodem?
Beata Tyszkiewicz: - Tak, oczywiście.
- Podoba się pani nowe prawo, według którego pieszy zawsze ma mieć pierwszeństwo, a kierowca widząc pieszego, który chce przejść przez jezdnię, będzie musiał zatrzymać samochód?
- Bardzo dobrze. Oczywiście, że tak powinno być.
- Wielu kierowców tak nie uważa...
- Wiem, bo myślą, że jak mają samochód, to mogą się rozbijać i czują się ważni. Ale drogi są jednak publicznego, nie prywatnego użytku. W Szwajcarii kierowca nie może nawet wyprzedzić roweru. Musi się za nim wlec. A w drogach pod górę jest tak niemal cały czas.
- W Niemczech jest jednak inaczej.
- O Niemcach nie mówmy. Oni są na drodze agresywni, uważają, że jak mają rację, to mogą człowieka przejechać.
- Skoro przyjmujemy rozwiązania zachodnie, powinniśmy mieć świadomość, że w miastach na Zachodzie jest doskonale rozwinięta komunikacja miejska. W Polsce jest z tym problem.
- Tak, rozwój komunikacji jest niezwykle ważny. Ale rozmawiamy nie o tym, a o nowym prawie korzystnym dla pieszych.
- Ma to związek. Bo może najpierw należy rozwinąć komunikację miejską, a potem wprowadzać korzystne rozwiązania dla pieszych i rowerzystów. Nie uważa pani, że u nas robi się prawo troszkę nie od tej strony, od której powinno?
- Faktycznie trochę jest to robione od tyłu. Powinno się zadbać o komunikację miejską. A w Warszawie mamy spalony most.
- W Berlinie czy Amsterdamie jest kilkanaście linii metra. W stolicy Polski tylko dwie, a w zasadzie półtorej.
- Ale za to jak hucznie ta druga linia była otwierana! Wprawdzie bardzo spóźniona, półtora roku po terminie, ale kto by się tam przejmował. Jesteśmy w Polsce tak wyszkoleni, że lepiej to już było i nie będzie.
- I mimo to popiera pani uprzywilejowanie pieszych?
- Oczywiście. Bo to jest motywowane bezpieczeństwem. Uważam, że kierowca, widząc przejście dla pieszych bezapelacyjnie powinien się zatrzymać.
Zobacz: Co mówią GWIAZDY o Szydło i Kopacz?! Sprawdziliśmy ich numerologiczne portrety