Czy Bóg jest po stronie PiS - u. Beata Kempa odpowiada. WYWIAD

2019-02-18 5:00

Beata Kempa o zmianach w swoim życiu: byciu świeżo upieczoną babcią i starcie w wyborach do P. "Czuję, że doświadczenie pracy jako minister ds. pomocy humanitarnej, sprawia, iż jestem do pracy w Brukseli dobrze przygotowana. Zarówno pod względem wiedzy empirycznej, jak i kontaktów, które udało się stworzyć w tym czasie" - mówi w rozmowie z Tomaszem Walczakiem.

Beata Kempa. Wywiad

i

Autor: Marek Kudelski/SUPER EXPRESS Beata Kempa. Wywiad

„Super Express”: – Wiele się u pani zmienia, ale zanim przejdziemy do polityki, to wypada pogratulować, że po raz pierwszy została pani babcią.
Beata Kempa: – Dziękuję. Rzeczywiście, urodził mi się pierwszy wnuk.
– I jak się pani odnajduje w nowej roli?
– To trzeba zapytać córkę i zięcia, czy się sprawdzam. Przede wszystkim to oni świetnie dają sobie radę. Przyznam, że jestem pod wrażeniem, jak doskonale odnaleźli się w nowej roli. Nie wiem, czy nie podchodzą do roli rodziców dużo lepiej niż ja, kiedy zostałam matką.
– Udziela się już pani szaleństwo na punkcie wnuka?
– Nawet nie wiedziałam, że można za kimś tak bardzo tęsknić już po chwili. Całe szczęście nowoczesne technologie pozwalają być bliżej z bliskimi.
– Babcie mojej córki nie mogą przestać kupować ubrań i zabawek i niweczą moje i żony wysiłki wychowawcze. Pani już na tym etapie?
– Od razu mówię, że będziemy z mężem wnuczka rozpieszczać do granic możliwości. Co do niekończących się zakupów, to szaleństwo mi się jeszcze nie udzieliło. Czekam bardziej na to, kiedy już będziemy mogli zabrać wnuka nad morze lub w góry. Mam nadzieję, że córka z zięciem pozwolą (śmiech).
– To apelujemy, żeby pozwolili.
– Myślę, że nie będzie tak źle.
– Zamiany czekają też panią w maju. Zbigniew Ziobro ogłosił, że będzie pani kandydatką Solidarnej Polski do Parlamentu Europejskiego.
– Zawsze powtarzam, że niezbadane są wyroki boskie, sądów rejonowych i wyborców. Oczywiście, zawalczę o miejsce w Parlamencie Europejskim. Czy się to uda, zobaczymy.
– Złośliwi mówią, że start do PE to albo honorowe zesłanie, albo za zasługi, albo luksusowa emerytura. Na emeryturę to pani zdecydowanie za młoda. Skąd więc ten start?
– Do emerytury zostało mi niewiele, bo tylko siedem lat. Niemniej, jeśli wyborcy zdecydują, że chcą, bym sprawdziła się na odcinku europejskim, to na pewno na wypoczynek się tam nie wybieram. Chciałabym się zająć w Brukseli kwestiami mądrej polityki migracyjnej.
– Czyli nikt pani po naukę angielskiego nie wysyła, jak swego czasu prezes Kaczyński wysyłał Zbigniewa Ziobrę?
– (śmiech) Z moim angielskim źle chyba nie jest. Ale poważnie – czuję, że doświadczenie pracy jako minister ds. pomocy humanitarnej, sprawia, iż jestem do tego dobrze przygotowana. Zarówno pod względem wiedzy empirycznej, jak i kontaktów, które udało się stworzyć w tym czasie.

Beata Kempa. Wywiad

i

Autor: Marek Kudelski/SUPER EXPRESS Beata Kempa. Wywiad

– Kiedy obejmowała pani tę funkcję, wielu kpiło, że to zwykła polityczna synekura i oburzało się, że to niepotrzebny rozrost biurokracji.
– Jeśli niesienie pomocy w tych miejscach, gdzie ludzie bez wsparcia z zagranicy by sobie nie poradzili, jest polityczną synekurą i czystą biurokracją, to już sprawa tych złośliwych, którzy tak mówili. Wiem, że dzięki wspólnemu wysiłkowi Polaków, polskich organizacji humanitarnych, polskich misjonarzy i rządu udaje nam się nieść bardzo dużo dobra w miejscach, w których dzieje się wiele złego. Jeżdżę w te miejsca i wiem, jak wiele dzieci nie płacze, może mieć chleb, ubrania, może zostać zaszczepiona, dostaje protezy i niezbędną pomoc medyczną. Mam dużą satysfakcję, że takie rzeczy udaje się nam robić i głosy krytyków, którzy najwyraźniej nie śledzą naszej pracy, nie robią na mnie wrażenia.
– Pomoc na miejscu miała być waszą alternatywą dla przyjmowania uchodźców z ogarniętych wojną obszarów. Zwłaszcza Bliskiego Wschodu. Czemu nie można było tego połączyć?
– To byłby czysty PR i uspokojenie swojego sumienia. Te same środki, które przeznaczylibyśmy na przyjęcie tych ludzi, dużo więcej mogą zrobić tam na miejscu bez konieczności przemieszczania tych ludzi i uszczęśliwiania ich na siłę.
– Wielu jednak chciało do Europy przyjechać. Co by nam to przeszkadzało, gdyby także Polska część z nich przyjęła?
– Owszem, tacy byli. Ale gdyby pojechać tam na miejsce, porozmawiać z tymi ludźmi, to można dowiedzieć się, że zdecydowana większość z nich chce wrócić do domów, kiedy ta straszliwa wojna w Syrii się skończy. Tam widzą swoją przyszłość. Chcą odbudowywać swój kraj i proszą o to, żeby pomóc im nauczyć się zawodu, który im w tym pomoże. Chodzi o to, żeby do tych ludzi dotrzeć, zanim zrobią to przemytnicy. Niestety większość z tych ludzi, zanim otrzyma pomoc, trafia w ręce przemytników, którzy obiecują im złote góry w Europie, a czekają na nich głównie obozy dla uchodźców z dala od domu lub śmierć na morzu.
– No dobrze, ale czy przy tym wszystkim ten rząd – a także poprzednie – nie zaniedbał polityki migracyjnej w Polsce? Ludzie i tak będą do nas przyjeżdżać, a my nadal nie mamy mechanizmów, które pomogłyby nam uniknąć błędów, które popełniono na Zachodzie? Przecież we Francji czy Belgii integracja nie wyszła trochę na życzenie tych państw.
– Musimy odwrócić myślenie. Bo to, o czym pan mówi, to już leczenie skutków, a nie przyczyn. A do migracji zmusza bieda i wykluczenie w krajach, z których ci ludzie pochodzą. Dziś dużo mówimy o Bliskim Wschodzie, bo wojna wypycha z domów tysiące ludzi. Ale jest też Afryka, zwłaszcza Subsaharyjska, skąd ludzie chcą uciekać przed biedą. Musimy pomóc w procesach rozwojowych tych państw, w poprawie sytuacji społeczno-ekonomicznej. To musi być nasz główny cel, na tym musimy skupić nasze wysiłki. Przecież można na to przeznaczyć gigantyczne środki z Unii Europejskiej.
– Powróćmy do polskiej rzeczywistości. Czeka nas solidny maraton wyborczy. PiS go wytrzyma? Nie da się ukryć, że dostaliście zadyszki. Od początku roku nic nie robicie, tylko tłumaczycie się z kolejnych skandali, skandalików czy afer.
– Równie dobrze można by powiedzieć, że po drugiej stronie mamy aferę z posłem Niesiołowskim, są zatrzymania ludzi szefujących za poprzedniej władzy spółkom Skarbu Państwa. Ale wracając do pytania, udało się zrobić bardzo wiele. Oczywiście zawsze można więcej. Ale jeśli dostajemy zadyszki z powodu coraz większych wpływów do budżetu państwa z podatku VAT, doskonałej kondycji spółek Skarbu Państwa, obniżenia podatku CIT, składek ZUS czy znacznie większego podniesienia płacy minimalnej, niż było to za naszych poprzedników, to chyba dobrze, prawda?
– Co do afery Stefana Niesiołowskiego i zatrzymań innych osób, wielu sugeruje, że  są one reakcją PiS na problemy z własnym sumieniem...
– Publicystycznie brzmi chwytliwie, ale każdy, kto zna realia pracy służb czy prokuratury, wie, że są procedury, plan działania, czynności śledcze itd., które nijak się mają do bieżącej sytuacji politycznej. To nic więcej jak zbieg okoliczności.
– Strasznie dużo tych zbiegów okoliczności.
– Za długo jestem w polityce, by wierzyć, że to celowe działania. Nie przywiązywałabym do tego wagi. Bardziej mnie niepokoi, że takie afery jak ta ze Stefanem Niesiołowskim w ogóle mają miejsce. Jako kobieta polityk stwierdzam, że ta historia jest dla kobiet upokarzająca. Niemniej jako Zjednoczona Prawica skupiamy się na zbliżających się kampaniach wyborczych, będziemy podsumowywać cztery lata naszych rządów, ale utrzymujące się wysokie poparcie pokazuje, że wyborcy dobrze oceniają naszą dotychczasową politykę. Oczywiście wciąż trzeba ciężko pracować.
– Ale czy kolejne afery w końcu nie sprawią, że poparcie dla was się załamie?
– Nie sądzę, żeby ludzie nagle się od nas odwrócili. Czy to się nam podoba, czy nie, wokół każdej władzy kręcą się ludzie nikczemni. My jako jedyni wypalamy tych ludzi gorącym żelazem. Nie bronimy ich, nie udajemy, że nic się nie stało jak nasi poprzednicy. To inna jakość w polityce, którą Polacy doceniają.
– Kto będzie dla PiS większym problemem? Robert Biedroń i jego nowa partia czy wracający do polskiej polityki Donald Tusk?
– Nie sądzę, żeby któryś z nich miałby nam zaszkodzić. Co do Biedronia, nie uważam, żeby nasi zwolennicy i większość Polaków chciała głosować na nowszą wersję Palikota. Jeśli chodzi zaś o Donalda Tuska, to jeśli zdecyduje się na powrót do polskiej polityki, będzie przede wszystkim problemem dla Platformy Grzegorza Schetyny. Może to doprowadzić do jej podziału. Po stronie opozycji obserwujemy permanentny bałagan i brak programu.
– To czego się pani boi przed wyborami?
– Boję się tylko Pana Boga.
– A on jest po waszej stronie?
– Akurat w to nie mieszałabym Opatrzności. Musimy przede wszystkim przedstawić wyborcom rzetelne podsumowanie wspólnej pracy i nadal ciężko pracować, aby zasłużyć ponownie na akceptację Polaków.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki