„Super Express”: – Tragedia sprzed czterech lat obrasta mnóstwem słów. Zacznijmy od najnowszych. Rzecznik PiS powiedział, że po tym, jak Lech Kaczyński zaangażował się w sprawę Gruzji, to Putin uznał, że jest dla niego zagrożeniem i że trzeba to zagrożenie usunąć, a jest zdolny do zamachu...
Beata Gosiewska: – W pełni się zgadzam z tymi słowami Adama Hofmana.
– Jest to oskarżenie głowy sąsiedniego państwa o zlecenie mordu dokonanego na 96 naszych obywatelach. Jak PiS będzie egzekwować ukaranie go jako mordercy zza biurka?
– Musimy przecież rozpatrywać każdy wariant. Są poważne przesłanki pozwalające podejrzewać, że do takiego zdarzenia mogło dojść. Obserwując to, co się działo zaraz po katastrofie i w następnych latach, również muszę dopuszczać taką możliwość. Każdy, kto obserwuje metody rządów Władimira Putina, może dojść do takich wniosków. Natomiast byłam zszokowana słowami Donalda Tuska z kwietnia 2010 r. – po tym, gdy przekazał śledztwo stronie rosyjskiej – że on nie ma przesłanek do tego, aby nie ufać Rosji. A później wyszły na jaw jego zdjęcia z Putinem – wymieniane między nimi uśmiechy i „żółwiki”. Rząd Tuska uwiarygadniał Putina – przedstawiał go na europejskich salonach jako męża stanu. W tym samym czasie w Rosji, a także poza jej granicami dochodziło do różnych niewyjaśnionych morderstw – np. sprawa śmierci Aleksandra Litwinienki.
– Litwinienko zmarł trzy i pół roku przed feralnym lotem...
– Ale rząd Tuska nie wyciągał odpowiednich wniosków. Dopiero po aneksji Krymu, gdy oczekiwanie społeczne było takie, żeby potępić Putina, premier polskiego rządu radykalnie zmienił dotychczasowe stanowisko. Swego czasu prezydent USA mówił, że gdyby polski premier zaraz po katastrofie poprosił o pomoc, to tę pomoc od społeczności międzynarodowej by otrzymał. Właśnie to było najbardziej bulwersujące, że polski rząd nie poprosił o wsparcie. Po czterech latach tzw. śledztwa widać, że to wsparcie było nam bardzo potrzebne. Jest bardzo prawdopodobne, że bylibyśmy dziś w zupełnie innym punkcie na drodze do wyjaśnienia przyczyn tragedii smoleńskiej. A być może nawet już byśmy znali prawdę. Teraz premier i część świata mediów znowu mnie szokują...
Zobacz też: Gosiewska przerywa MILCZENIE: Teściowej odpowiadać nie będę... [AFERA Z ŻONAMI GOSIEWSKIEGO]
– Czym?
– Po czterech latach naszej gehenny usłyszeliśmy żądanie przeprosin. Nie dość, że osoby organizujące wizytę z 10 kwietnia 2010 r. nie przeprosiły, to obecnie same żądają przeprosin! To są putinowskie metody!
– Jak pani ocenia to, że środowisko ludzi bezpośrednio dotkniętych tragedią smoleńską jest podzielone w ocenie przyczyn śmierci swoich najbliższych?
– Nasze środowisko nie było jednolite, tak jak pasażerowie tragicznego lotu też nie należeli do jednego środowiska.
– Ale mi nie chodzi o sympatie polityczne czy światopoglądowe najbliższych ofiar, lecz o ich opinię o tym, dlaczego samolot nie doleciał do celu. Pani przedstawia tylko jedną linię interpretacji wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r.
– W dużej mierze pogląd o tym, dlaczego doszło do katastrofy smoleńskiej, zależy od poziomu wiedzy. Te rodziny, które na tyle mocno interesują się sprawą, że bywają w prokuraturze, gdzie są zresztą źle traktowane, i które mają aktywnych pełnomocników, uczestniczą w konferencjach i w pracach zespołu parlamentarnego – te rodziny widzą, ile jest matactwa i nieprawdy. W warunkach, które tworzy obecna władza, wymaga to sporo wysiłku i odwagi. Druga grupa po prostu ślepo wierzy rządowi Donalda Tuska. Często są to osoby, których tragicznie zmarli bliscy byli związani z tym rządem. Ale są też osoby, które na początku wierzyły w to, co mówi rząd, ale gdy uświadomiły sobie skalę kłamstw, zmieniły zdanie. To dla nas budujące. Bo mówi się, że tylko „pisiory” wierzą w zamach. Tymczasem są osoby o innych poglądach politycznych od PiS, ale nie wierzą w wersję Anodiny i Tuska. Często – np. ze względów zawodowych – nie mogą tego głosić publicznie, ale mówią nam o tym w prywatnych rozmowach.
Beata Gosiewska
Senator Prawa i Sprawiedliwości