Magdalena Adamowicz

i

Autor: Marcin Gadomski/Super Express Magdalena Adamowicz

Bardzo poruszające słowa Magdaleny Adamowicz. "Mam dla kogo żyć"

2019-04-25 20:30

Mimo, że od śmierci prezydenta Gdańska minęło już kilka miesięcy, to jego żona Magdalena Adamowicz wciąż nie może się otrząsnąć z wielkiej tragedii jaka ją spotkała. W specjalnym wywiadzie dla „Super Expressu” w poruszających słowach wspomina zamordowanego męża. Oprócz tego opowiada o swoim starcie w eurowyborach, wyznaje, dlaczego zaangażowała się w politykę, mówi, czy zagłosuje na Donalda Tuska w wyborach prezydenckich, recenzuje rząd PiS i ocenia przywództwo lidera PO Grzegorza Schetyny.

„Super Express”: Od śmierci Pani męża, prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza minęło kilka miesięcy. Jest Pani już trochę lżej? Czas leczy rany?
Magdalena Adamowicz: Nie wiem czy tego typu rany kiedykolwiek można wyleczyć. Chciałabym tak myśleć i mieć nadzieję. Mi, naszym córkom, rodzicom i Piotrowi, bratu Pawła i całej rodzinie, ale także wielu przyjaciołom jest ciągle bardzo ciężko i ciągle trudno nam uwierzyć w to co się stało. Paweł był dla mnie wspaniałym mężem, cudownym ojcem naszych córek. Bardzo imponował mi swoim intelektem, szerokimi horyzontami, wizjonerstwem. Był bardzo czuły i ciepły, zarówno w stosunku do mnie jak i do naszych córek. Kochał je bezgranicznie. Nie mieliśmy na co dzień dla siebie dużo czasu, ale wszystkie wolne chwile dobrze wykorzystywaliśmy. On był mistrzem planowania i korzystania z czasu, nigdy go w tym nie doścignę. Paweł był moim najlepszym przyjacielem, ale także przyjacielem naszych córek. Jest nam go ciągle bardzo, bardzo brak. I to jest uczucie, którego słowami nie da się opisać. Oprócz tego, że mam dla kogo żyć, bo mam nasze cudowne córki, które muszę teraz wychować sama, to mam jeszcze inny cel, który muszę zrealizować, by już nigdy nie przytrafiła się taka tragedia, która spotkała nas. Przekonanie, że to wielkie zło można przezwyciężyć dobrem dodaje mi sił.

QUIZ: Podróże polityków. Czy zgadniesz, ile nas kosztowały?

Spotkało Panią ogromne nieszczęście, wielka tragedia. Czy jednak nie za wcześnie zdecydowała się Pani wejść w politykę?
Cofnijmy się pamięcią do soboty, 19 stycznia, do Bazyliki Mariackiej. Nabożeństwo pogrzebowe Pawła. Chcę tu i teraz przypomnieć nam wszystkim słowa ojca Ludwika Wiśniewskiego, przyjaciela Pawła, przyjaciela naszej rodziny, dominikanina, honorowego obywatela Gdańska. Mocne słowa: „Cała Polska czeka - może nie tylko Polska - żeby z Gdańska wyszło przesłanie, które dotrze do każdego Polaka i które przywróci moralną równowagę w naszym kraju i w naszych sercach. W ostatnich dniach wielu ludzi próbowało formować, formułować to przesłanie, które wynika ze śmierci Pawła i ja tu dzisiaj jestem przekonany, że Paweł, który jest już u Boga, chce, abym wypowiedział następujące słowa: trzeba skończyć z nienawiścią, trzeba skończyć z nienawistnym językiem, trzeba skończyć z pogardą, trzeba skończyć z bezpodstawnym oskarżaniem innych.”
To wtedy, dokładnie wtedy poczułam, zrozumiałam, że to głównie na mnie leży obowiązek to przesłanie wprowadzić w życie. Czułam tylko jedno: wielkie zło, które spotkało nasze córki, rodziców i brata Pawła, naszą rodzinę, które odebrało mi wtedy chęć do życia, muszę przekuć na dobro. „Zło dobrem zwyciężaj”. Wiedziałam, że tylko wtedy odnajdę sens dalszego życia. To nie był moment na myślenie jak to zrobić, kiedy, z kim. Propozycja kandydowania do Parlamentu Europejskiego pojawiła się szybko, ale to przecież wynika z kalendarza wyborczego. Gdyby była taka możliwość, to pewnie bym je przesunęła. Ale z drugiej strony głębokie przekonanie, że dzięki kandydowaniu mogę zrealizować przesłanie, nie tylko w Polsce, ale i w Europie, o którym tak mądrze mówił o. Ludwik, dodaje mi siły, przywraca poczucie sensu dalszego życia. Długo się wahałam – przekonało mnie wsparcie rodziny i przyjaciół, bardzo liczne głosy zupełnie nieznajomych mi ludzi, ale także to, o czym bardzo wyraźnie mówi wiele europejskich autorytetów: mowa nienawiści wynikająca także z fake newsów jest największym zagrożeniem integracji europejskiej, bo w prostej linii rozbudza skrajne nacjonalizmy, brak zaufania a nawet nienawiść między europejskimi narodami, podsyca ruchy separatystyczne.

Czy zdecydowała się Pani kandydować do PE dla Męża? Myśli Pani, że byłby dumny?
Jak już mówiłam kandydowanie to środek a nie cel. Moim celem jest to, o czym mówił o. Ludwik: zatrzymanie mowy nienawiści, hejtu i pogardy. Często myślę jak Paweł by postąpił, jak on by zachował się w tej sytuacji. Nie tylko czuję, ja to po prostu wiem, że Paweł zachowałby się tak samo, a może nawet jeszcze mocniej, szybciej. On był dużo silniejszy ode mnie. Był też niezwykle odważny. Dla niego walka o wartości i bezkompromisowe przeciwstawianie się złu było sensem życia. Ale robię to też dla moich córek – one muszą wiedzieć, że śmierć ich ukochanego taty nie była bezsensowna, że nawet po jego śmierci inspiruje do czynienia dobra.

Dlaczego startuje Pani z list KE a nie np. z list Wiosny Biedronia, który proponował Pani start.
Dlatego, że Koalicja Europejska stworzyła blok o proeuropejskim, prodemokratycznym, proobywatelskim profilu, do którego najbliżej jest mi ideowo. Ja nie jestem członkiem żadnej partii i nigdy nie byłam. I na listach Koalicji Europejskiej takich ludzi, bezpartyjnych jest sporo.
Ale najważniejsze jest to, że Unia Europejska, nasza wspólna Unia, potrzebuje dziś ludzi nastawionych na wzmacnianie integracji a nie jej osłabianie, przekonanych o sensie bycia razem, budowania wspólnie silnej Europy.
My dziś nie może zostać sami, bo bardzo dużo złych rzeczy dzieje się wokół nas i na świecie. Musimy wybrać ludzi, którzy nie pozwolą wepchnąć Polski w osamotnienie polityczne. Są sprawy, z którymi musimy poradzić sobie sami, ale są też takie, które przerastają nawet największe kraje. Dlatego musimy umieć dogadywać się, współpracować z innymi narodami.

Sondaże wskazują, że jest bardzo prawdopodobne, że odbierze Pani mandat Jarosławowi Wałęsie.
Prawdziwy sondaż odbędzie się 26 maja. To wyborcy zdecydują, kto otrzyma mandat, ich głos. Nikt nikomu nie będzie nic odbierał. Tylko i wyłącznie wyborcy mają prawo decydować, kto będzie pracował w Parlamencie Europejskim.
Natomiast zachęcam serdecznie wszystkie mieszkanki i mieszkańców Pomorza do samego głosowania, liczę na bardzo wysoką frekwencję, na tym zawsze bardzo zależało Pawłowi i o to prosił Gdańszczanki i Gdańszczan. Przy dużej frekwencji mamy szansę uzyskać więcej mandatów z naszego regionu.

Jak ocenia Pani przywództwo Grzegorza Schetyny w PO?
Przywództwo Grzegorza Schetyny ocenią wyborcy. Nie daję sobie przyzwolenia do publicznej oceny szefa partii, do której nie należę. Skoro jest jej przywódcą, to znaczy, że członkowie jego partii oceniają go wysoko. Proszę również nie zapominać, że Grzegorz Schetyna powołał do życia Koalicję Europejską. Zaufali mu liderzy partyjni, działacze społeczni, aktywiści. Mamy ważny rok, rok wyborczy – ważne, aby iść razem, ku Europie a nie przeciw.

Czy Donald Tusk bardziej nadawałby się od Schetyny do roli przywódcy opozycji, Koalicji Europejskiej? Jeśli tak, to dlaczego?
Donald Tusk pełni obecnie bardzo ważną funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej. Uważam, że świetnie się z tej funkcji wywiązuje. Ma do wykonania bardzo ważne zadania, negocjuje Brexit, prowadzi trudne relacje UE z Donaldem Trumpem, jeszcze trudniejsze z Władimirem Putinem, łagodzi napięcia wewnątrz Unii, mierzy się ze zmianami klimatu i tysiącami innych, ważnych dla nas wyzwaniami. To są sprawy o charakterze podstawowym, fundamentalnym. Dlatego uważam, że powinien pełnić tę funkcję do końca swojej kadencji. Ale skoro pyta Pan o Tuska, to chcę też przypomnieć, że także on wskazuje mowę nienawiści, hejt i trolling opłacany z dziwnych źródeł, jako bardzo poważne zagrożenie integracji europejskiej. Rosnący skrajny nacjonalizm i ksenofobia znikąd się nie biorą, ktoś w jakimś celu to podsyca, ktoś kto chciałby osłabienia europejskiej współpracy, ktoś kto chciałby rywalizować z samotnymi, a więc dużo słabszymi państwami a nie silnym, zintegrowanym organizmem, jakim może być Unia Europejska.

Co Pani sądzi o rządach PiS i pomysłach w stylu 500 plus, trzynastka?
Nie chciałabym się zbytnio odnosić do rządów PIS, bo to nie wiąże się z moim kandydowaniem do Parlamentu Europejskiego. Tak jak mówiłam, ja nie chcę brać udziału w wojnie polsko-polskiej, moim celem jest wygaszenie tej wojny. Niestety dyskusja o tych programach i pomysłach jest przesiąknięta hejtem. Szkoda, bo polityka socjalna, polityka wzmacniania dzietności, system emerytalny i wysokość emerytur, stan finansów publicznych – to wszystko powinno być przedmiotem poważnej dyskusji na argumenty, z uznawaniem faktów za fakty, z posiłkowaniem się statystykami, słuchaniem głosu ekspertów. A tak, to tylko przerzucanie się bon motami, obelgami, populizmem. Ja w tym na pewno nie wezmę udziału.

Czy popiera Pani strajk nauczycieli i walkę o 1 tys zł podwyżki? 
Tak. Zawód nauczyciela w naszym kraju, głównie poprzez małe zarobki, ale też nie najlepszą organizację całego systemu, jest niedowartościowany. Edukacja powinna być najważniejsza. Od tego, jak uczymy młodych ludzi nie tylko przyswajania konkretnej wiedzy, ale także krytycznego myślenia, pracy koncepcyjnej, pracy w grupach, jak ich wychowujemy – od tego przecież zależy los Polski, nasza przyszłość. Nie rozumiem, jak możemy tak bardzo nie doceniać nauczycieli. Wiem, że strajk jest trudny dla uczniów i rodziców, szczególnie dla tych którzy mają przystąpić do egzaminów. Liczę, że dojdzie do porozumienia, że znajdą się środki na godne wynagrodzenia dla nauczycieli i pracowników edukacji. Chciałabym, żebyśmy umieli ponadpartyjnie uznać edukację i zdrowie za najważniejsze priorytety – oba obszary wymagają zarówno zwiększenia wydatków, ale przede wszystkim lepszej organizacji. Z obu, ze względu na niskie zarobki uciekają pracownicy do lepiej płatnych zawodów albo za granicę. W obu jak w soczewce widać, do czego nas prowadzi brak zdolności do porozumienia się. Zmieńmy to wreszcie – dla naszych dzieci i naszych wnuków.

ROZMAWIAŁ: KAMIL SZEWCZYK