"Super Express": - Rozmawiamy w dniu najważniejszego święta w Rosji.
Barbara Włodarczyk: - Dzień Zwycięstwa. 80 proc. Rosjan uważa, że wygrana z Hitlerem to główny powód do ich dumy narodowej pokazujący, jak wielka jest Rosja...
- Dla młodych Rosjan też?
- Zdecydowanie tak. Znaczenie tego święta przetrwa. Młodzi reagują wobec weteranów naprawdę spontanicznie. Nie mówiąc o władzach, które dają im w tym dniu różne prezenty. Władze Murmańska sprezentowały im np. bezpłatne pogrzeby.
- W pani książce Rosja z początków pani pracy, a Rosja dziś to dwa różne kraje. Co się zmieniło?
- Sporo. To już inna Rosja. Kiedy zaczynałam, władza przechodziła z Jelcyna na Putina. Zbiegło się to ze wzrostem cen ropy i gazu, co dało dość gwałtowną poprawę poziomu życia. Zaczęto wypłacać na czas emerytury. Zmieniło się jednak coś więcej. Po okresie samobiczowania się Rosjan Putin powiedział: "stop". I zaczęło się wbijanie w dumę narodową. To się podobało. To nie jest jednak książka o Rosji, tylko o ludziach...
- Co lepiej pokazuje prawdziwą Rosję niż relacje z wydarzeń politycznych.
- Rosja to kopalnia tematów. Pokazuję, jak żartują sami Rosjanie, "dobrych i złych Rosjan". Dobry to taki, który "ma dobry samochód, dobre mieszkanie, dobre pieniądze i dobrą żonę". Zły to odwrotność. Pokazuję milionerów i bezdomnych. Dziewczyny, które uczą się w Moskwie "jak poderwać milionera", i dziewczyny z Kaukazu, którym rodzice aranżują małżeństwa bądź są porywane przez przyszłego męża. Neofaszystów, ale też milionera, który miał posiadłości w USA i Francji, ale rzucił wszystko, mieszka na wsi i hoduje kozy. Odmawia posyłania dzieci do szkoły, bo to "burdel". Pokazuję największy dom starców, w którym widziałam 600 osób pijanych naraz...
- Oraz Rosję robioną na pokaz dla władz, jak wioskę, z której pochodzi dziadek Miedwiediewa.
- Przed wizytą prezydenta wyremontowano bądź zbudowano tam wszystko. Jest przychodnia z aparaturą USG, choć nie ma osoby do jej obsługi. Biblioteka z samymi nowymi książkami. Szybszy niż w Moskwie Internet, choć mieszkańcy go nie używają. Te pokazówki to tradycja Rosji. Przed wizytą Putina w jednym ze szpitali usunięto chorych i zastąpiono ich przebranym za pacjentów personelem medycznym, który wiedział, co mówić. Putin był zachwycony, ale później wszystko wyszło na jaw.
Barbara Włodarczyk
Dziennikarka TVP, autorka serii "Szerokie tory"