"Super Express": - Historia wygląda tak: dziennikarz dzwoni do prezesa Sądu Okręgowego i przedstawia się jako pracownik Kancelarii Premiera, na co prezes staje na baczność, przyjmując z satysfakcją możliwość spotkania z premierem z pominięciem ministra sprawiedliwości i wykazuje zrozumienie dla pozaoficjalnego podejścia do niektórych delikatnych tematów. Czy to jeszcze tylko zachowanie w niewłaściwym tonie, czy już zagrożenie dla porządku konstytucyjnego?
Barbara Piwnik: - (
) Jak graficznie oddać chwilę ciszy, która teraz nastąpiła?
- ( )
- No właśnie, pomilczmy trochę. Takie sytuacje są smutne.
- O czym świadczą?
- O naruszaniu obowiązującego w Polsce trójpodziału władzy. Wymiar sprawiedliwości, zgodnie z konstytucją, sprawują sądy powszechne. Ale politycy często traktują sędziów jak urzędników. A nawet, niestety, jak urzędników podległych sobie. Jednak nie wolno stawiać znaku równości pomiędzy sędzią a urzędnikiem - urzędnikiem w takim sensie, jakby czasem kusiło rządzących. Jeśli zaś mowa jest o wydawaniu sędziemu poleceń odnośnie do orzekania, to taki skrajny przypadek jest absolutnie naganny. Tego trzeba unikać jak ognia.
- Odpowiedzialność dotyczy każ-dej ze stron.
- Ależ oczywiście. W związku z tym także sędziowie powinni być bardzo wyczuleni na swoją niezawisłość, kiedy biorą na siebie wobec społeczeństwa odpowiedzialność za orzeczenia. Sędzia nie może być uległy wobec przedstawicieli pozostałych władz - ustawodawczej czy wykonawczej. Podkreślam: jakichkolwiek przedstawicieli tych władz. Nawet jeżeli byłby to urzędujący premier.
- Telefon "od człowieka premiera" może wywierać silne wrażenie...
- Chodzi o to, że nie powinien wywierać takiego wrażenia, a już zwłaszcza nie powinien rodzić chęci udzielenia koleżeńskiej pomocy. Sędzia musi mieć świadomość poczucia własnej wartości jako przedstawiciel trzeciej władzy.
Barbara Piwnik
Minister sprawiedliwości w latach 2001-2002