"Super Express": - Za nami obie tury wyborów samorządowych. Zaskoczyło panią coś w ich wynikach? Wielu za sensacyjny uznało rezultat PSL.
Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska: - PSL zwykle zdobywa większe poparcie w wyborach samorządowych niż w parlamentarnych i prezydenckich. W tym roku wydarzyło się jednak coś szczególnego i nowego. Przedwyborcze sondaże zawyżały wyniki nie tylko lubianej przez media PO, ale także nielubianego PiS. Tym razem partia Jarosława Kaczyńskiego dostała w rzeczywistości trzy punkty procentowe mniej niż w sondażu przeprowadzonym w dniu wyborów. Dotychczas PiS bywał zwykle niedoszacowany. Tym razem to PSL okazał się partią, do której nie przyznawali się w sondażach jego wyborcy. W przeciwieństwie do dziennikarzy nie uważam, że za rozbieżności między wynikami sondaży i wyborów odpowiedzialne są głównie agencje sondażowe. Ukrywanie sympatii politycznych przez respondentów to konsekwencja medialnej atmosfery tworzonej wokół partii. Do popierania jednych można przyznawać się z poczuciem dumy, popieranie innych przynosi wstyd.
Przeczytaj koniecznie: Wybory 2010 na prezydenta, Łódź, II tura, wyniki, kto wygrał: Hanna Zdanowska
- Skąd zatem bierze się wstyd związany z głosowaniem na ludowców?
- Proszę nie żartować. Wystarczy poczytać polską prasę opiniotwórczą i wiadomo, jaki należy mieć stosunek do wsi i rolnictwa. Nawet w czasie negocjacji naszych warunków wejścia do UE dziennikarze wspierali unijnych, a nie polskich negocjatorów, uważając, że polski rolnik na płatności bezpośrednie "nie zasługuje". To był jeden jedyny taki przypadek w Europie.
- Nadal pozostaje pytanie, skąd tak dobry wynik PSL?
- W każdych wyborach samorządowych ludowcy okazują się partią dobrze osadzoną we wspólnotach lokalnych - oczywiście poza wielkimi miastami. PSL ma w terenie swoich sprawdzonych lokalnych liderów.
- Nie było głosowania na szyld i konkretni ludzie okazali się aż tak przekonujący?
- Jak widać, głosowano i na ludzi, i na partię. Ale wynik PSL to także efekt strat poniesionych w tych wyborach przez PiS. Medialny wizerunek PiS zdominowała kwestia secesji czy rozłamu. Wyjdą czy nie wyjdą, kto wyjdzie, kto nie wyjdzie i kiedy. Elektorat wiejski i rolniczy, który w 2005 i 2007 roku wybrał PiS ze względu na program zrównoważonego rozwoju i solidarnego państwa, stracił pewność, czy dla tej partii te kwestie są nadal tak samo ważne. W mediach PiS stał się partią opuszczaną przez Jakubiak, Poncyljusza, Migalskiego czy Kluzik-Rostkowską. Dla rolnika i mieszkańca wsi to są naprawdę drugorzędne sprawy.
Patrz też: Wybory 2010 na prezydenta, Olsztyn, II tura, wyniki, kto wygrał: Piotr Grzymowicz
- I odpłynęli do PSL?
- Raczej wrócili. W województwach, w których PiS wcześniej wygrywał lub miał dobre rezultaty w wiejskich i miejsko-wiejskich gminach, w 2010 roku stracił mniej więcej tyle punktów procentowych poparcia, ile zyskało PSL. W sondażach przeszacowanie PiS było podobne do niedoszacowania PSL. Chociaż PiS nie zmienił programu, media zasadniczo zmieniły mu wizerunek. I to odebrało partii J. Kaczyńskiego poparcie wiejskiego elektoratu.
- Spodziewa się pani, że zdoła je odzyskać do wyborów parlamentarnych?
- PiS nadal ma taką szansę, jeśli wzmocni nurt chłopski w swojej partii. Po wejściu Polski do UE stało się coś ważnego, czego dziennikarze nie dostrzegli. Centrum decyzyjne w kwestii obszarów wiejskich i polityki rolnej przeniosło się z Warszawy do Brukseli. A to oznacza, że o interesy rolnictwa i polskiej wsi musi dbać nie tylko minister rolnictwa, lecz także premier i minister spraw zagranicznych. Oczywiście w praktyce negocjuje minister rolnictwa, ale bez realnego wsparcia ze strony premiera i MSZ nie ma szans w Brukseli na sukces.
Zobacz: Wybory 2010 na prezydenta, Lublin, II tura, wyniki, kto wygrał: Krzysztof Żuk
- Wiejski elektorat na szczeblu krajowym wybierze zatem silniejszego?
- Rolnicy i mieszkańcy wsi mają świadomość, że ze względu na alokację centrum decyzyjnego potrzebują dziś formacji, która będzie ich reprezentować w UE także na poziomie premiera i szefa MSZ. Przepływy elektoratu między PiS i PSL będą więc trwać. Pod jednym warunkiem - PiS w opinii społecznej musi zachować pozycję partii zdolnej do realnego sprawowania władzy. Wieś jest pragmatyczna i jeżeli ludzie będą przekonani, że z Platformą nikt nie wygra, to uznają, że koalicja PSL - PO musi im wystarczyć. Dotyczy to zresztą nie tylko wiejskiego elektoratu. PiS musi, niezależnie od wrogiej atmosfery w mediach, przekonać wyborców, że nie został jeszcze skazany przez PO na rolę wiecznej i słabej opozycji. Wtedy wieś i rolnicy mogą do niego wrócić. Bo w Europie ruch ludowy prędzej czy później współtworzy partie centroprawicowe.
Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska
Socjolog, IRWiR PAN