Babciu, nie traktuj wnusia jak królewicza!

2011-10-29 4:00

Rozmowa o tym, jak nie dbamy o starszych od nas, nie potrafimy im zapewnić należytych warunków, zapominając, że sami też kiedyś tacy będziemy

- Dlaczego młodzi Polacy nie ustępują miejsca w tramwaju emerytom?

- Bo kiedy mieli po kilka lat i jechali z babcią, a wolne miejsce było jedno, to babcia częściej sadzała wnusia, niż sama siadała. Dzieci w Polsce traktuje się jak najważniejsze osoby na świecie, jak królewiczów, których codziennie dowozi się samochodem do szkoły, bo nie daj Boże sami nie dojdą.

- Pana studenci też nie ustąpią?

- Nadopiekuńczość rodziców i głębokie przekonanie, że są cudem, sprawiły, że uwierzyli w to w dzieciństwie i tak im pozostało. Jeśli w tramwaju stanie obok nich ktoś, kogo nie znają, wobec kogo nie mają osobistych zobowiązań, to raczej nie ustąpią. Widzą osobę w wieku swojej babki, ale przecież ich babka najczęściej im nadskakuje. Mówi: "Usiądź, odpocznij, a ja przygotuję ci do jedzenia to, co najbardziej lubisz". Czują się, jakby byli w centrum uwagi.

- Równocześnie te babcie i dziadkowie często czują się wykluczeni. Co rząd powinien jak najszybciej zrobić dla emerytów?

- Bądźmy realistami. Nie chciejmy wydawać kasy, której nie mamy. Nie żyjmy złudzeniami: "co zrobimy, jak wygramy w totka" albo "co nam przyśle Unia Europejska". Rządzący powinni myśleć, co zrobić, aby emerytom żyło się lepiej przy budżecie, jakim dysponują. Dlatego moim zdaniem konieczne są rozmaite akcje promocyjne. Za wszelką cenę trzeba zachęcać seniorów, aby nauczyli się obsługi komputera, bo inaczej za kilka lat poczują się całkowicie wyautowani. Widzę po swoich kuzynach, sześćdziesięcio-, siedemdziesięciolatkach, jak w większości nie potrafią się posługiwać komputerami i mają poczucie, jak wiele tracą. Chcą gdzieś pojechać pociągiem albo iść do teatru, wiedzą, że informacje są w Internecie - i z każdym rokiem coraz więcej ich będzie, bo to jest bezpłatna forma rozpowszechniania - ale nie potrafią do nich dotrzeć. Stają się jeszcze bardziej wykluczeni.

- Przez Internet można już nawet ściągnąć program do badania wzroku i słuchu.

- Coraz więcej usług, także medycznych, przydatnych na co dzień, będzie dostępnych w Internecie za darmo lub po niższym koszcie. Ale przed emerytem stanie problem: musi umieć to obsługiwać. O tym trzeba bardzo głośno mówić, przekonywać ludzi, że warto się tego nauczyć. Akcję zachęcania powinno się robić centralnie. Nigdy nie jest na to za późno. Niejeden emeryt powie, że jest mu trudno pokonać tę barierę, ale za pięć, dziesięć lat będzie jeszcze trudniej. Na własne życzenie dopuszczamy w Polsce do tworzenia się kasty ludzi gorszych, którzy nie mają dostępu do informacji i usług.

- W krajach Europy Zachodniej są segmenty gospodarki nastawione wyłącznie na emerytów. U nas dopiero powstają pierwsze sklepy, usługi.

- W zachodniej Europie nazywa się to "srebrną gospodarką", skoncentrowaną na zaspokajaniu potrzeb starszych. Na przykład organizuje się wycieczki - po mieście albo za granicę - ale w tempie dostosowanym do możliwości fizycznych starszych ludzi. Na polskim rynku dostępne jest już prawie wszystko: od komórek z dużymi cyferblatami, ograniczonymi do kilku najbardziej potrzebnych funkcji po urządzenia, które umożliwiają założenie skarpetek bez schylania się. Mam nawet specjalny katalog.

- W Polsce jest ponad 9 mln emerytów i rencistów, potencjalnych klientów tych produktów i usług. Wielki rynek zbytu!

- Ale produkcja jest nadal niszowa, bo mało kto wie o takiej ofercie. Ponadto znacznej grupie emerytów brakuje pieniędzy, zwłaszcza że są to wyroby droższe, bo niestandardowe. Z drugiej strony wielu producentów myśli stereotypowo, że "seniorzy są biedni i ich na to nie stać". Zastanawiają się, czy produkcja im się opłaci. I koło się zamyka.

- Taka jest oferta rynku. Ale co władza może jeszcze zrobić dla emerytów?

- Władza nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele może zrobić tanio, prawie bez nakładów. Na przykład w sferze zagospodarowania czasu wolnego emerytów. Rząd akurat ma tutaj niewielkie możliwości, ale samorząd - ogromne. Pytanie: jak go zachęcać do wykorzystania zasobów, które posiada? Potrzebne są akcje uświadamiające. Weźmy Uniwersytety Trzeciego Wieku. Nie w aglomeracjach, gdzie działają zwykle przy uniwersytetach, ale w miasteczkach, w których samorząd nie wydaje na nie nawet złotówki.

- Co pan ma na myśli?

- Wystarczy, że raz w tygodniu samorząd udostępni emerytom salę domu kultury. Tak czy inaczej musi ten budynek utrzymać: ogrzać, posprzątać, opłacić administrację. Tymczasem mógłby emerytom umożliwić działanie. Jak da im salę, oni sami się zorganizują w zajęciach kulinarnych, śpiewaczych, tanecznych czy brydżowych. Sami pocztą pantoflową rozpropagują o tym informacje. A zagospodarowanie czasu wolnego seniorów podniesie jakość ich życia. Współpracuję czasami z Uniwersytetami Trzeciego Wieku i widzę, jak aktywność w tego typu zajęciach wpływa pozytywnie na seniorów. I nie chodzi o to, jaką zdobywają tam wiedzę. Zajęcia narzucają im rytm dnia, ale - co najważniejsze - konieczność zadbania o siebie, uczesania się, pójścia do fryzjera, ufarbowania włosów, pomalowania paznokci czy doboru ubrania. Ktoś powie, że są to drobiazgi. Niezupełnie, dlatego że poprawiają nastrój i zmuszają do działania!

- Co zrobić, aby ludzie starsi nie czuli się wykluczeni, nie byli dyskryminowani z powodu wieku?

- Ageizm, czyli stereotypowe myślenie i dyskryminowanie ze względu na wiek, opiera się na dwóch stereotypach. Po pierwsze, że wraz z wiekiem obniżają się zdolności fizyczne i psychiczne do samodzielnego funkcjonowania człowieka. Po drugie, że wszyscy starsi są tacy sami. Z pierwszym argumentem trudno polemizować, ale proces ten nie następuje tak szybko, jak ageistom się wydaje. I nie u każdego w takim samym stopniu. Im bardziej się ludzie starzeją, tym gwałtowniej różnią się od siebie w sposobie funkcjonowania. Decydenci, którzy często powielają te stereotypy, nie mogą więc myśleć, że starsi są bierni, nijacy i wymagają tylko pomocy ze strony państwa. Ageizm pomniejsza bowiem poczucie wartości u emerytów i uniemożliwia wykorzystanie ich potencjału.

- Czują się upokorzeni?

- Zaczynają sami sądzić, że nie są zdolni do wykonania pewnych funkcji i proszą o pomoc, a przez to zwiększają się koszty społeczne. Mam nadzieję, że przeciwdziałać temu będą takie inicjatywy, jak rozpoczynające się za kilkanaście dni na Uniwersytecie Łódzkim Podyplomowe Studium Gerontologii Społecznej, którego celem jest wykształcenie specjalistów umiejących aktywizować seniorów, dostosowywać usługi społeczne do ich specyficznych potrzeb.

Dr Piotr Szukalski, jest demografem i gerontologiem z Uniwersytetu Łódzkiego, autorem prac o starzeniu się i jakości życia seniorów

Artykuł pochodzi z nowego tygodnika opinii: "to ROBIĆ!"

Tygodnik to ROBIĆ! ukazuje się w każdy wtorek jako bezpłatny dodatek do Super Expressu.

Nasi Partnerzy polecają