- To najlepszy sposób, aby rozstrzygnąć wątpliwość: „szczepić się czy nie szczepić” - napisał w mediach społecznościowych były premier, pokazując potwierdzenie otrzymania szczepionki 30 grudnia. - Tak, jestem jedną z osób zaszczepionych i jestem z tego powodu szczęśliwa i czuję się świetnie. Dziękuję za tę możliwość bo jestem w grupie ryzyka – poinformowała z kolei aktorka. Jak można się spodziewać, te informacje wywołały burzę. Szybko okazało się, że Warszawski Uniwersytet Medyczny postanowił zaszczepić „osoby ze świata kultury m.in. aktorów, kompozytorów, reżyserów, którzy będą promować w Polsce ideę szczepień przeciw COVID-19”. Jak twierdzi uczelnia, wszystko zgodnie z sugestią NFZ, a same szczepionki musiały być wykorzystane do końca roku.
- Jestem zdegustowany postępowaniem władz WUM, które dokonały nadużycia interpretacyjnego organizując ustawione szczepienie dla grupy swoich wybrańców. Zleciłem Narodowemu Funduszowi Zdrowia pobranie wyjaśnień. Nie takie standardy powinna promować uczelnia – wzburzył się minister zdrowia Adam Niedzielski (48 l.). - Szczepienia są przeznaczone dla przypisanej do danego etapu grupy osób. Mogą być realizowane dla innych osób tylko i wyłącznie w przypadku ryzyka zmarnowania szczepionki poprzez brak stawiennictwa osób uprawnionych – wtórował mu rzecznik rządu Piotr Müller. Janda swój wpis usunęła. - Sądząc po reakcjach wielu jest bardzo zawiedzionych że zaszczepiłem się szczepionką Pfizera a nie rosyjskim „Sputnikiem” - odbijał piłeczkę Miller. Awantura, awanturą, a nam, szarym ludziom pozostaje czekać…