O pośle Zawiszy (PiS, potem Ruch Narodowy) głośno było w kontekście jego pirackiej jazdy, która omal nie doprowadziła do tragedii.
Poseł z wyrokiem w zawieszeniu złamał prawo
W październiku 2019 r. polityk, kierując samochodem bez uprawnień, potrącił w Warszawie rowerzystkę. Rok później Zawisza usłyszał w tej sprawie cztery zarzuty. Najpoważniejszy to spowodowanie wypadku. Potrącona wtedy kobieta doznała poważnych obrażeń kolana i barku. Pozostałe trzy zarzuty obejmowały kierowanie samochodem mimo sądowego odebrania prawa jazdy. Polityk stracił bowiem wcześniej dokument za jazdę po pijanemu. Mimo to w dniu wypadku policjanci dwukrotnie zatrzymali go za kierownicą. Otrzymał wtedy wyrok 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu. To jednak niewiele go nauczyło. Artur Zawisza nadal prowadził samochód bez uprawnień. Przyłapała go policja. bo przekroczył prędkość, za co dostał mandat. Za recydywę groził mu pobyt za kratkami.
Sędzia: "Nic poważnego się stało"
W ostatnią środę (5 lipca) został w tej sprawie uniewinniony. - Sąd postanawia nie zarządzać wobec skazanego Artura Zawiszy kary 10 miesięcy pozbawienia wolności – usłyszeliśmy na sali sądowej. - Oskarżony mylił pojęcia biegu terminu orzeczonego zakazu – tłumaczyła sędzia, przychylając się do argumentów obrony. Jednocześnie dodała, że wykroczenie, jakiego się dopuścił, trudno nazwać rażącym złamaniem porządku prawnego. - Wyrok zaskakujący i bulwersujący. Z nieznajomości prawa nie może się tłumaczyć były poseł, który to prawo tworzył. Widać, są równi i równiejsi – stwierdził Marek Konkolewski, ekspert ds. bezpieczeństwa.