Dla najbliższego otoczenia Kidawy-Błońskiej ostatnie dni były bardzo nerwowe. Do wyborów pozostały bowiem cztery miesiące (najprawdopodobniej odbędą się w maju - przyp. red.), a nikt nie miał pomysłu kto poprowadzi jej kampanię, jeśli nie Arłukowicz. Europoseł na stanowisko szefa sztabu typowany był już od wielu dni, ale jak wynika z informacji „SE”, nie mógł się dogadać z Kidawą-Błońską. - Stawiał warunek, że Kidawa osobiście poprosi go o wsparcie. Ona z kolei nie chciała być jego zakładnikiem, w tym sensie, że czegoś będzie się mógł domagać, bo z czegoś dla niej zrezygnował – tłumaczy jeden z ważnych polityków PO. - Problemem była też Bruksela. Wielu uważa, że szef sztabu musi być na miejscu, jeździć z Małgosią po Polsce, a Bartek z mandatu europosła nie zrezygnuje – dodaje nasz informator.
Pomysł na Arłukowicza w roli szefa sztabu ma zwolenników w partii głównie ze względu na świetny wynik, jaki osiągnął w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Przypomnimy, że w swoim okręgu zdobył niemal 240 tys. głosów. – Kampania prezydencka nabiera tempa. Chcę, żeby wybory wewnętrzne zakończyły się w I turze. Musimy wszyscy razem stanąć przy Małgorzacie Kidawie-Błońskiej – powiedział wczoraj Arłukowicz.