„Super Express”: – Wygraliście wybory do sejmików, choć nie tak spektakularnie jak wynikałoby z wcześniejszych sondaży. Te wybory to dla PiS porażka czy sukces?
Arkadiusz Mularczyk: – Oczywiście zawsze można być niezadowolonym, zawsze można uznać, że mogło być lepiej. Ja jednak osobiście jestem zadowolony. Uważam, że te wybory, może poza Warszawą, gdzie niespodziewanie nasz kandydat przegrał już w pierwszej turze, były dla nas udane.
– Polskie Stronnictwo Ludowe twardo deklaruje, że nie będzie z wami współpracować. Ale przecież są miejsca, gdzie być może będziecie musieli zacząć rozmowy. Czy jest to realne?
– PSL to partia władzy, mająca swój aparat partyjny. Aparat ten pozbawiony władzy musi z czegoś żyć. Oni jak sądzę będą szukać jakichś rozmów, kompromisu. Bo bez władzy oni nie funkcjonują. Dlatego są szanse na rozmowy. Jeśli nie z całym, to z częścią PSL-u.
– Wspomniał Pan o klęsce w Warszawie, gdzie Patryk Jaki uzyskał lepszy wynik niż trzy lata temu w wyborach prezydenckich Andrzej Duda, a jednak przegrał już w pierwszej turze. Podobne klęski kandydaci PiS ponieśli też w innych miastach. Czy wynika to z jakiejś nadzwyczajnej i wyjątkowej mobilizacji przed głosowaniem, czy może to trwała tendencja, że w Polsce miasta będą lewicowo liberalne, a mniejsze miejscowości konserwatywne?
– Tak dzieje się na całym świecie. Jeżeli popatrzymy na Paryż, Londyn, metropolie w USA, to zobaczymy, że miasta te mają charakter globalny, światowy, ale przez to odcinają się od swoich korzeni. Zauważmy, że burmistrzem Londynu został muzułmanin, z pochodzenia Hindus, a Wielka Brytania jest z kolei konserwatywna, rządzi nią konserwatywny rząd. Widzimy więc, że tego typu mechanizmy zachodzą w stolicach wielu państw europejskich. Stolica przyjmuje ludzi z całego kraju i spoza granic. Ludzie ci ciężko pracują, są zatrudnieni w korporacjach, ale też związki międzyludzkie są słabsze niż tam, gdzie wspólnoty lokalne działają od pokoleń.
– Czy pana zdaniem w partii dojdzie do rozliczeń w związku z kampanią wyborczą?
– Ciężko mi to oceniać. Generalnie jestem zadowolony z tych wyników. Można być może było sprawić, by było jeszcze lepiej. Ja jednak byłem głównie zaangażowany w Nowym Sączu, gdzie startuje moja żona. Wygrała głosowanie, teraz przygotowujemy się do drugiej tury. Dlatego kampanię ogólnopolską ciężko mi szczegółowo oceniać.
– Ale czy na mobilizację głównie tego miejskiego elektoratu nie wpłynął wniosek Zbigniewa Ziobry do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie TSUE, wreszcie samo orzeczenie TSUE wydane na dwa dni przed wyborami?
– Trudne pytanie. Na pewno przeciągający się konflikt wokół sądów nie służy formacji rządzącej, Prawu i Sprawiedliwości. Służy natomiast konkurencji, dlatego będzie ona podsycać konflikt.
– Skoro o konkurencji – Koalicja Obywatelska – będzie to nowa jakość na polskiej scenie politycznej, czy raczej hybryda, która rozpadnie się po wyborach?
– Myślę, że raczej hybryda. Aby powołać nową partię trzeba mieć nie tylko pieniądze i struktury, ale też czas na wypromowanie nowej nazwy, szyldu. W ciągu kilku miesięcy to dosyć trudne.