Przypomnijmy, do zatrzymania działacza Platformy z Piaseczna Łukasza K. doszło 10 marca w warszawskim hotelu Hyatt. Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego złapali go na gorącym uczynku, kiedy przyjmował od izraelskiego biznesmena Moshe T. 150 tys. zł łapówki. Miała to być pierwsza rata za pomoc w zmianie planu zagospodarowania przestrzennego, korzystna dla przedsiębiorcy z Izraela. W kolejnych dniach Łukasz K. miał dostać jeszcze 450 tys. zł w ramach podziękowania za załatwienie sprawy. - Obaj zostali złapani na gorącym uczynku. Obu postawiono zarzuty. Łukasz K. mówił, że jest w stanie pomóc w załatwieniu sprawy polegającej na bezprawnym wydaniu decyzji w urzędzie miasta i gminy Piaseczno. Decyzją sądu został aresztowany na 3 miesiące - mówi rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. Jak ustaliliśmy, sprawa jest rozwojowa i śledczy nie wykluczają dalszych zatrzymań. Platforma wyrzuciła go ze swoich szeregów.
Zobacz: Przyjaciółka Durczoka: To nie była KOKAINA Durczoka
Łukasza K. nie przyznaje się do winy. Czy powodało nim tylko i wyłącznie chęć wzbogacenia? To ma wyjaśnić prokuratorskie śledztwo. Jak wynika z jego oświadczenia majątkowego z 2013 r. czyli w okresie, kiedy był radnym powiatowym w Piasecznie polityk nie mógł narzekać na pieniądze. Miał 198 tys. zł oszczędności, mieszkanie warte 404 tys. zł i papiery wartościowe za ok. 5 tys. zł. Do tego dostawał diety radnego 19,6 tys. zł (za cały rok) oraz zarobił w prywatnej firmie 175,7 tys. zł (blisko 15 tys. zł miesięcznie). Nosił też luksusowy zegarek Maurice Lacroix warty kilkanaście tysięcy złotych. Czyżby ta słabość do luksusu miałaby go teraz na wiele lat zgubić?