Antoni Motyczka: Politycy STRACĄ wpływy

2012-07-11 4:00

Sprzeciw wobec ustawy o zamówieniach publicznych komentuje inicjator akcji.

"Super Express": - Nie podoba się panu mechanizm, który przy przetargach publicznych doprowadza do bankructw nasze firmy. Problem w tym, że liczy się tylko niska cena?

Antoni Motyczka: - W zeszłym roku odbywał się przetarg w Mikołowie na projekt kanalizacyjny. Wygrywała najniższa cena - wynosiła ona 48 proc. ceny kosztorysowej. Cenę inwestycji stanowią materiały i sprzęt - 35 proc., a robocizna - ok. 20 proc. Do tego trzeba doliczyć jakiś zysk, bo firma musi się odtwarzać. Przetarg wygrała jakaś maleńka rodzima firma i dziś już ona nie istnieje. Takie firmy są w stanie przetrzymać kryzys dwa albo trzy lata, a potem ogłaszają brak płynności i upadłość.

- Na ustawie korzystają więc wielkie koncerny kosztem małych i średnich firm?

- Wielkie polskie koncerny też już padają! Takie jak Polimex czy Hydrobudowa mają przecież ograniczone możliwości finansowe. Ich środki w pewnym momencie się wyczerpują i nie mogą wypracować żadnego zysku. W rezultacie wypierają je potężne firmy z zagranicy, które z góry zakładają, że tego polskiego podwykonawcę oszukają.

- Jakiej zmiany pan oczekuje?

- Ustawa powinna być możliwie krótka i mieć dobre wytyczne. Przy przetargach powinniśmy się kierować przede wszystkim tym, co dotyczy ludzi oraz wiarygodności firmy - jak wykonała poprzednie inwestycje, ile miała nagan i niedotrzymanych terminów itp.

- Jakie są szanse na nowelizację?

- Nie wiem, czy dostanę odpowiednie wsparcie u posłów mojej partii. Na razie poparli mnie senatorowie Platformy i PiS. Tak jakbyśmy wszyscy grali w jednej drużynie. Jest więc nadzieja.

- Dlaczego przez pięć lat Platforma nie zmieniła tej ustawy?

- Nie wiem, proszę zapytać decydentów. Myślę, że było to wygodne dla urzędników, których nie czepia się Krajowa Izba Odwoławcza ani burmistrzowie i wójtowie. Martwi się tylko wykonawca. Niestety, politycy nabrali wody w usta. Boją się.

- Czego? Przecież są od tego, by zmieniać źle działające prawo.

- Bo mogą stracić udziały w radach nadzorczych. Osobiście jestem przekonany, że jedynie powiedziałem głośno to, co myśli większość przedsiębiorców w Polsce.

- A pan się nie boi konsekwencji po tak ostrej krytyce funkcjonowania państwa pod rządami własnej partii?

- To jest kwestia mojej wewnętrznej uczciwości. Dla mnie najważniejsze jest, by patrząc w lustro przy porannym goleniu, nie mieć do siebie pretensji.

Antoni Motyczka

Senator PO