"Super Express": - Donald Tusk, a zarazem cała PO zmienia zdanie i chce powołania komisji śledczej ds. likwidacji WSI.
Antoni Macierewicz: - Specjalnie mnie to nie zdziwiło. Widać było rosnący nacisk na tę sprawę za strony środowisk dawnej agentury WSI, a także ze strony Pałacu Prezydenckiego i jego otoczenia. Istotne znaczenie miały też "taśmy prawdy" tygodnika "Wprost". Pokazały, jaki ten rząd jest naprawdę. Jaka jest jakość ludzi, których zebrał wokół siebie Donald Tusk. I jak bardzo lekceważą Polaków i pogardzają nimi, dbają o własne interesy.
- Przed aferą podsłuchową Platforma nie chciała komisji ds. WSI, a po niej już chce?
- To zapewne główny powód. Tych taśm jest więcej i kompromitują one aparat władzy. Podejmują więc próby odciągnięcia uwagi od afery. Sądzą, że komisja może być jedną z nich. To ma osłabić zainteresowanie tymi, którzy opowiadali o lewych interesach i planowali przestępstwa. Decyzję o powrocie do tematu podjęto pod wpływem ludzi, którzy mają w zanadrzu haki na rząd.
- O jakich hakach mówimy?
- Pojawiają się informacje, że nagrania były związane nie tylko ze sprawami korupcyjno-politycznymi, ale też obyczajowymi. Podobno najbardziej kompromitujące rozmowy odbył Donald Tusk i dotyczyły Amber Gold. To sprawia, że ma się czego bać. Powiedzmy, że premier "uznał się zmuszony" do zmiany swojego wcześniejszego stanowiska.
- PO nie zaszkodzi, że nagle, po 7 latach, rwie się do komisji w sprawie WSI, a zarazem nie chce komisji w sprawie afery podsłuchowej?
- PiS składa wniosek o powołanie komisji śledczej w związku z "taśmami prawdy". Jest tu wiele kwestii wymagających wyjaśnienia. Pamiętajmy o słowach premiera Tuska, który najpierw żądał, żeby wszystko zostało ujawnione, a taśmy przekazane opinii publicznej. Nie zostało ujawnione. Dawał też słowo wicepremierowi Piechocińskiemu z PSL, że do 20 sierpnia wszystko zostanie wyjaśnione. Dziś jest już 30 sierpnia. Widać, że pan Donald Tusk kłamie. Ma jednak świadomość, że może kłamać bezkarnie, bo i tak ucieka do Brukseli.
- Nie obawia się pan tej komisji?
- Nie mam sobie nic do zarzucenia.I wcale nie jest jasne, czy ta komisja powstanie. Możliwe, że to show zrobiony przez Donalda Tuska, będący ustępstwem wobec tych, którzy wywierają na nim presję. Może mieć też nadzieję na to, że pozyska dla PO głosy elektoratu postkomunistycznego. To może być doraźna kalkulacja przedwyborcza. Sam tekst projektu jest sprzeczny z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego o kompetencjach komisji śledczej.
- Powiedzmy, że komisja jednak powstanie.
- Osobiście jestem dumny, że miałem możliwość wykonania zadania likwidacji WSI. To była gangrena życia politycznego, organizacja przestępcza, której istnienie było wstydem dla państwa i nieustannym zagrożeniem dla niego. Ostatnia twierdza wpływów rosyjskich w Polsce. Wystarczy przypomnieć, że Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, który odpowiada za miliardowe nadużycia i niszczenie gospodarki, był narzędziem WSI. W tej sprawie mamy pełną dokumentację i bardzo chętnie ją przedstawię. Może to być jednak niewygodne dla PO.
- Dlaczego?
- Bo na jej szczytach są dziś ludzie odpowiedzialni za FOZZ.
- Na przykład?
- Choćby Dariusz Rosati, europoseł Platformy i były szef komisji sejmowej ds. finansów. Był członkiem Rady Nadzorczej FOZZ i miał obowiązek nadzorować jego działania. Robił coś dokładnie odwrotnego. Nie jest w PO jedyny. PO obawia się realnej, a nie medialnej dyskusji wokół WSI. Z dokumentami, przesłuchaniami. Nawet publicznie wielu ludzi z PO zastanawiało się, jak zrobić taką komisję, w której "można nie dać Macierewiczowi dojść do głosu"!
- To raczej mało prawdopodobne...
- Skoro się zastanawiają, to szukają metody. Jak już idą w stronę metod sowieckich, to takie "śledztwa kiblowe" zdarzały się za czasów stalinowskich i stanu wojennego. Robiono procesy, nie dając dojść ludziom do głosu, przesłuchując ich na kiblach w celi, w piwnicach. Platforma ma tu wzorce, po które może sięgnąć. Ale to są złudzenia. Jeżeli ci ludzie myślą, że będą mogli zamknąć mi usta, to naprawdę się mylą.
- W nagraniach "Wprost" politycy PO rozmawiają szczerze. I minister Sikorski stwierdza, że ta komisja ma być "cyrkiem", który ma "zaj...ć PiS".
- Moim zdaniem to wynika z niestabilności osobistej Radosława Sikorskiego i podatności na manipulacje ludzi z WSI. Podpowiadali mu często i nietrafnie wiele posunięć, które kończyły się dla niego źle. Warto zwrócić uwagę, że te słowa padły w takim ciągu wypowiedzi, w którym tłumaczy, że sojusz z USA jest dla nas szkodliwy. Niestety za taką politykę zagraniczną płacimy dziś dramatycznie w obliczu agresji wojsk rosyjskich na Ukrainie. I wie pan, szkoda, że w sprawie komisji największe media nie przywołują jeszcze jednego głosu...
- Czyjego?
- Polaka urodzonego w Nigerii, posła Johna Godsona. Na początku debaty przypomniał, że w czasach rozbiorów stronnictwo prorosyjskie zawsze doprowadzało do skłócania Polaków, gdy nasza niepodległość była najbardziej zagrożona. Zaapelował o wycofanie projektu tej komisji. To memento dla sił prorosyjskich, że Polak urodzony w Nigerii lepiej rozumie nauki i doświadczenia płynące z naszej dramatycznej historii niż ci, którzy jak posłowie Platformy czy lewicy urodzili się w Polsce, ale w głowie wciąż mają rosyjską indoktrynację.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail