"Super Express": - Posłowie z różnych ugrupowań chcą likwidacji hodowli zwierząt futerkowych w Polsce. Reprezentuje pan środowisko hodowców. To branża z sukcesami, do niej Skarb Państwa nie musi dopłacać. A jednak politycy chcą ją zlikwidować. Jakie będą skutki wejścia w życie tej ustawy?
Waldemar Nowak: - Efekty są już widoczne od dłuższego czasu. Poza aspektami psychologicznymi, które powodują niesamowite przygnębienie i brak nadziei na lepsze jutro, obserwuję także inne skutki. Nie da się żyć w takim stanie, w jakim obecnie funkcjonuję. Jesteśmy stłamszeni i zaszczuci. Banki przestały udzielać nam kredytów, ponieważ uznały, iż nie ma sensu przyznawać dofinansowania, jeśli fermy mają zostać zlikwidowane. Zaczynamy mieć problemy z płynnością finansową.
- Podniósł pan wątek zdrowotny. Podobno są przypadki przedsiębiorców, którzy z uwagi na widmo kasacji branży doznali uszczerbku na zdrowiu...
- Mój kolega umarł na zawał po spotkaniu dotyczącym przyszłości branży w związku z tą ustawą. Znane są przypadki prób samobójczych. To dopiero początek. Panuje poczucie ogromnej niesprawiedliwości. Sam cierpię na depresję.
- Mówi się o skasowaniu branży futrzarskiej, ale zarazem wchodzą w życie kolejne obostrzenia dotyczące doposażenia ferm.
- Tak. Do 1 lipca tego roku musimy wprowadzić kolejne rozporządzenia dotyczące większych klatek. Będziemy zobowiązani do ustawienia nowych płotów. Ja się zgadzam, że trzeba poprawiać warunki bytowe zwierząt. Tyle że w obliczu likwidowania ferm zwierząt futerkowych ten pomysł wydaje się niestosowny. To nienormalne.
- Te obostrzenia kosztują. Kto to finansuje, skoro nie możecie wziąć kredytów, bo branża i tak ma być likwidowana?
- Zobrazuję to na przykładzie średniej fermy, której jestem właścicielem. Koszty nowych klatek i dodatkowych sprzętów to mniej więcej 1 mln i 400 tys. zł. Mnie szczęśliwie udało się wziąć na to kredyt tylko dlatego, że w momencie, gdy go brałem, sprawa likwidacji nie była nagłośniona. W 2016 r. wziąłem pierwszą transzę, w 2017 r. drugą. Jednak kredyt opiewał na kwotę miliona złotych. Teraz nie mam już skąd wziąć brakujących 400 tysięcy.
- Możecie liczyć na wsparcie polityków?
- Mówienie o tym, że ktoś próbuje z nami rozmawiać, to wielkie nadużycie. Politycy nas dyskryminują! Czuję się jak obywatel drugiej kategorii. Mamy przeświadczenie, że nie ma do kogo się odwołać. Własny rząd chce nam zrobić krzywdę. Co ważne, nikt z tych polityków nigdy nie był na fermie!
- Prezes PiS Jarosław Kaczyński, który stanął po stronie Fundacji "Viva!", bardzo krytycznie wypowiadał się o hodowli zwierząt na futra. Choć w kampaniach wyborczych PiS mocno podkreślał, że polskie rolnictwo to dla niego priorytet...
- To absolutny skandal, niedopuszczalna sytuacja. Proszę sobie wyobrazić, że w cywilizowanych krajach, takich jak Francja, Wielka Brytania czy Niemcy, prezes jakiejś partii wypowiada się na temat, którego nie zna. Dodatkowo prezes Kaczyński wystąpił w towarzystwie prezesa "Vivy!". Człowieka, który ma dziwne powiązania z garbarniami. Gdzie w takiej sytuacji są polskie służby?! Naczelnik państwa staje ramię w ramię z taką postacią? Niesamowita kompromitacja. Takie rzeczy są możliwe tylko w Polsce.
Zobacz także: Hodowca norek: Przez PiS zniknie 50 tys. miejsc pracy