Anna Grodzka już kilka miesięcy temu opowiedziała o swoje chorobie na łamach "Super Expressu". Dokładnie opisała, co jej dolega i z czym musi się zmagać. - Mam stenozę kręgosłupa, czyli zwężenie kanału kręgowego. Potrzebna jest mi specjalistyczna operacja, którą zamierzam wykonać w Poznaniu - opowiadała w sierpniu zeszłego roku. Wtedy mówił też, że zbiera fundusze na zabieg, który był bardzo skomplikowany i trudny.
W najnowszej rozmowie z tygodnikiem "Newsweek" Grodzka znów została zapytana o sprawę swojego zdrowia. A z nim, cały czas była posłanka ma problemy: - Jak pani widzi, chodzę z laseczką. Mam nadzieję, że nie usiądę szybko na wózku, a może uda się nawet tego uniknąć - wyjaśniła była parlamentarzystka w tygodniku. I dodała, jak do tego doszło: - Co się stało? Zablokowanie nerwów w kręgosłupie. Nasi lekarze się specjalizują, więc jak boli kręgosłup, wysyłają do ortopedy. A powinni też do neurologa - czytamy w gazecie.
Anna Grodzka wyjaśniła, jak to u niej było: - Więc ortopedzi przez ponad dwa lata zalecali rehabilitację, a kiedy w końcu zrobiono mi operację, było już za późno.