"Super Express": - Minister Jacek Rostowski zasugerował w Strasburgu, że w perspektywie 10 lat można się w Europie spodziewać katastrofy wojennej. Pani też, jak minister Rostowski, zacznie myśleć o zielonej karcie i ucieczce do USA?
Anna Fotyga: - To wręcz trudno skomentować. Z której strony nie podejść do jego wystąpienia, wychodzi i tak na to, że minister polskiego rządu nie powinien wygłaszać takich opinii i w takiej formie na forum Parlamentu Europejskiego.
- Minister Rostowski ma problem z tym, że publicznie powtarza prywatne rozmowy i opinie?
- Problemem jest to, że minister Rostowski nie skorzystał z propozycji, którą złożono mu tuż przed objęciem przez Polskę prezydencji w Unii Europejskiej. Myślę tu o posiedzeniach ministrów finansów eurogrupy. Zapraszał go na nie przewodniczący tego ciała, premier Luksemburga Jean-Claude Juncker.
- Przedstawiciele PO powoływali się tu na "dobry obyczaj", że nie powinni się wpraszać tam, gdzie są niemile widziani. Niechętna uczestnictwu ministra Rostowskiego była Francja...
- To był duży błąd, gdyż pojawienie się na tych posiedzeniach było zgodne z obecnym brzmieniem traktatu lizbońskiego. Utrzymywałoby też pozycję prezydencji Polski w Unii Europejskiej. Co gorsza, odrzucenie tego zaproszenia znalazło pełne poparcie premiera Donalda Tuska. Najlepszym komentarzem do tego, jak działalność polskiego rządu na arenie europejskiej jest oceniana, była wczorajsza wypowiedź Jacquesa Delorsa, wieloletniego szefa Komisji Europejskiej.
- W rozmowie z Euronews powiedział, że polska prezydencja jest "bagatelizowana"...
- Powiedział znacznie mocniej, że jest "ignorowana"! I niestety zgadzam się z oceną pana Delorsa. Zgadzam się, choć ubolewam, że tak się dzieje. Z nieudolności polskiego rządu trudno się cieszyć.
- Czy takie wystąpienie ministra finansów w Europarlamencie, bronione przez premiera rzeczywiście ma jakieś znaczenie...
- Przede wszystkim minister Rostowski wystąpił tu nie w swojej sprawie. Polska nie ma żadnego interesu w tym, żeby straszyć wojną świat, Europę bądź nawet strefę euro. Takie rzeczy mogą leżeć w interesie wielkich państw, zwłaszcza tych, które mają dziś euro. I niech one same zajmują się taką działalnością.
- Wśród przychylnych dla ministra komentarzy pojawiły się też takie, że powinien politykami wstrząsnąć.
- Minister Rostowski nie powinien nikogo straszyć. Inni też powinni się zresztą od tego powstrzymać. Wracam tu do swojej koncepcji, w której podkreślałam konieczność jak najszybszego powrotu Unii Europejskiej do jej korzeni. Przede wszystkim do unijnej solidarności, która pozwoliła UE się rozwinąć. Przypuszczam, że dokładnie tym samym kierował się w swojej krytyce obecnej sytuacji Jacques Delors. Wielu, niestety, rozumie dziś tę solidarność błędnie. Zgadza się na hegemonię, a solidarności wymaga się tylko wtedy, gdy mniejsi muszą się podporządkować większym.
- Po co minister miałby wchodzić w nie swoje buty?
- Naprawdę nie chcę w to wnikać, o to trzeba pytać jego.
- Wracając do meritum jego wypowiedzi - wierzy pani w jakiś wojenny kataklizm w perspektywie 10-20 lat i to w wyniku sytuacji w strefie euro?
- Jak to można skomentować? Minister europejskiego rządu straszy wojną i sugeruje bezpieczne ewakuowanie się do USA z zieloną kartą. Premier Kaczyński stwierdził, że to jest "Mount Everest nieodpowiedzialności", że rząd eksportuje na arenę europejską chaos. I trudno to podsumować inaczej.
Anna Fotyga
Minister spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego