"Super Express": - Białą plamą w wiedzy o Bitwie Warszawskiej są losy żołnierzy sowieckich wziętych do niewoli. Mówi o tym pani film "Co mogą martwi jeńcy?".
Anna Ferens: - Moim celem było odkłamanie rosyjskiej propagandy. Według niej Polacy celowo stworzyli fatalne warunki obozowe, aby wymordować Rosjan. W 2004 roku powstało opracowanie na temat sytuacji jeńców sowieckich. Polscy i rosyjscy historycy stwierdzili zgodnie, że warunki w obozach były bardzo ciężkie, ale adekwatne do ówczesnej sytuacji kraju. W całej Europie panowała grypa hiszpanka, tyfus, czerwonka. Epidemie dotykały jeńców i ludność cywilną. Zresztą według publikacji ministerstwa w ZSRR z 1968 roku w samej Armii Czerwonej z powodu chorób zmarło wówczas prawie 30 proc. żołnierzy. Byli zarażeni już w chwili najazdu na Polskę.
- Były przypadki okrucieństwa ze strony polskich strażników?
- Zawsze i wszędzie trafią się tacy ludzie. Ale faktem jest, że wydano nakaz humanitarnego traktowania jeńców. Zachowały się dokumenty świadczące o tym, że ci, którzy nie przestrzegali nakazu, byli karani przez polskie sądy wojskowe. To Rosjanie traktowali bestialsko polskich żołnierzy wziętych do niewoli. Większość z nich nawet nie dotarła do obozów w Rosji, bo byli natychmiast mordowani. Świadczą o tym wspomnienia samych czerwonoarmistów. Właśnie przygotowuję realizację filmu o losach polskich jeńców w tej samej wojnie.
- Kiedy sprawa jeńców stała się kością niezgody w naszych relacjach?
- Przez pół wieku nie można było w ogóle mówić o wojnie polsko-bolszewickiej. Cokolwiek zaczęło docierać do Rosjan po 1990 roku, gdy Kreml przyznał, że mordu w Katyniu dokonało NKWD. Wtedy też zaczęły się ukazywać artykuły na temat śmierci czerwonoarmistów w polskich obozach. W wytycznych do rosyjskich podręczników jest mowa o tym, że o Katyniu można wspominać tylko w kontekście "zabijania" żołnierzy Armii Czerwonej w polskich obozach.
- Czy sowieckim żołnierzom powinniśmy stawiać pomniki, tak jak rok temu w Ossowie?
- Tablica i miejsce na zapalenie znicza powinno wystarczyć. Pomniki najeźdźców to moim zdaniem duża przesada. A może postawić pomnik poległym Niemcom? Albo domagać się od Rosjan, żeby postawili pomnik Polakom poległym w Moskwie w 1612? W miejscu obozów są cmentarze i tablice z napisami. W Rosji, gdzie istniało ponad 30 obozów dla polskich jeńców, nie ma nawet jednej tablicy.
- Pani film nie przebił się w Rosji. Wciąż wiemy swoje, a oni swoje...
- Bardzo nad tym boleję. Dla Rosjan wciąż obowiązuje wersja o okrucieństwie Polaków. Poza Polską film miał pokazy w USA, na festiwalu w Nowym Jorku dostał nagrodę dla najlepszego dokumentu. Dwie rosyjskie telewizje skorzystały z jego fragmentów - telewizja TVC, nie pytając o zgodę i nie podając źródła, użyła moich zdjęć w swoim reportażu. Skorzystał z nich też 1 Kanał Rosyjskiej TV. Obie w swoich materiałach stawiały tezę, że śmierć czerwonoarmistów była celowym działaniem Polaków. W żadnej nie pojawiło się słowo o wspólnym opracowaniu polsko-rosyjskim. To kompromituje tych dziennikarzy. Na drugą emisję listem protestacyjnym zareagowało nawet nasze MSZ. Bardzo się cieszę, że we wrześniu będze pokaz filmu i debata organizowane przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych i MSZ.
- Skąd pewność, że prawda jest tylko w pani filmie?
- Oparłam go na dokumentach z archiwów polskich, rosyjskich oraz Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Genewie. W filmie wypowiadają się historycy polscy, rosyjscy i brytyjscy. Polacy i Rosjanie zawsze będą sąsiadami i aby to sąsiedztwo było zgodne, ważna jest rola mediów. Szkoda, że te rosyjskie prowadzą antypolską propagandę. Jeden z rosyjskich dziennikarzy powiedział mi, że rzadko piszą o Polsce, a jeśli już, to zawsze źle. Stąd tytuł filmu "Co mogą martwi jeńcy?". Mogą być narzędziem propagandy.
Anna Ferens
Reżyser dokumentalista, autorka filmu "Co mogą martwi jeńcy?"