Donald Trump. Przemówienie

i

Autor: AP Photo Donald Trump. Przemówienie

Czego może nauczyć zwycięstwo Trumpa?

Ani prawicowe szaleństwo PiS, ani niezłomny antyPiS PO – to ekonomia rządzi dziś polityką

2024-11-14 5:42

Rozkręca się wyścig prezydencki w Polsce. Co będzie głównym ich tematem i jaką lekcję polscy politycy wyciągają ze zwycięstwa Donalda Trumpa w Ameryce. Okazuje się, że niekoniecznie słuszne – pisze dziennikarz „Super Expressu” Tomasz Walczak.

Trump obali Tuska i pomoże wygrać PiS?

Minął już ponad tydzień od zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich, które natychmiast stały się funkcją polskiej polityki. Choć nie do końca tak, jak się tego spodziewaliśmy. Oczywiście, w polskich dyskusjach najważniejsza jest niepewność tego, co prezydentura Trumpa oznacza dla bezpieczeństwa Polski. Jest też przekonanie, że zwycięstwo Trumpa da się przełożyć na polską walkę o Pałac Prezydencki.

Szczególnie rozemocjonowani powrotem Trumpa do Białego Domu politycy PiS są przekonani, że nie tylko pomoże im obalić rząd Donalda Tuska, bo przecież tak republikańskiego prezydenta-elekta naobrażał, że ten nawet nie będzie chciał od niego odebrać telefonu. Są też święcie przekonani, że polityczny comeback Trumpa jest zapowiedzią globalnego zwrotu ku konserwatyzmowi.

Nie wiem, czy PiS ma rację twierdząc, że urażone ego Trumpa sprawi, że dojdzie do zapaści relacji polsko-amerykańskich. Podejrzewam, że jednak nie, bo Polskę i USA łączy za dużo wspólnych biznesów i za dużo Ameryka u nas zarabia, żeby jej prezydent miał się foszyć. Wiem natomiast, że politycy PiS w swojej masie, przynajmniej publicznie, wyciągają z amerykańskich wyborów błędne wnioski.

PiS uwierzył, że dzięki prawicowemu szaleństwu można wygrać

Nie ma w USA żadnego politycznego zwrotu ku konserwatyzmowi. To, co się tam wydarzyło, to po prostu bunt przeciwko rządzącym, których wystarczająco dużo wyborców postanowiło ukarać za swoją niepewną sytuację życiową. Z powyborczych badań wynika, że Trump nie uwiódł Amerykanów swoim prawicowym ekstremizmem, ale był dla nich obietnicą poprawy losu. Amerykanie, jak wiele zachodnich społeczeństw, mają dosyć wysokiej inflacji i nie nadążających za nią zarobków. I to było głównym powodem ich wściekłości, która wyniosła Trumpa do władzy i dała Republikanom władzę w Kongresie.

Jeśli PiS uzna, że wystarczy w swoim stylu być prawicową ekstremą, by na wywołanej przez Trumpa fali dopłynąć najpierw do Pałacu Prezydenckiego, a potem do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych, mogą się srodze pomylić i rozjechać z nastrojami społecznymi. Nie ma bowiem w Polsce wystarczająco dużo wyborców, którzy zdążyli stęsknić się za pisowską Polską, na którą ledwie rok temu wydali wyborczy wyrok. W ciągu pół roku do wyborów prezydenckich to się nie zmieni.

Koalicja może przeoczyć społeczną wściekłość Polaków

Ale też KO i jej koalicjanci mogą się poważnie oszukać, jeśli uznają, że niechęć do PiS i chęć przekazania pełni władzy w ręce obecnie rządzących wystarczy, by wygrać wybory prezydenckie. Owszem, nadal są to dominujące emocje w żelaznych elektoratach koalicji, ale, jak wiadomo, na żelaznym elektoracie można zbudować tylko silną partię opozycją, a nie ugrupowanie, która będzie trwało u władzy.

To, czego przynajmniej publicznie, nie chce dostrzec PiS, a co zdają się ignorować politycy koalicji rządowej, to ciągłe umęczenie Polaków niekończącą się drożyzną i dochodząca do tego wściekłość na stale rosnące ceny energii. Dla wielu Polaków, tak jak dla wielu Amerykanów, to główna troska, która z każdym miesiącem będzie coraz ważniejsza. Zwłaszcza jeśli nie dostrzegą żadnej poprawy lub przynajmniej nie dostrzegą wysiłków rządzących, by im ulżyć. A przecież prospołeczna polityka to, delikatnie mówiąc, nie jest najsilniejsza strona koalicji. Jeśli coś się zmienia w tym obszarze na lepsze, to są to raczej zmiany kosmetycznie, które nie układają się jakąś spójną socjalną opowieść o troskliwej władzy.

To szansa dla PiS, by na kwestiach społeczno-ekonomicznych odkuć się i być może zawalczyć o więcej, niż partia mogła się spodziewać w tych wyborach. Tylko, że najpierw te emocje trzeba zdiagnozować, by na nich płynąć. Na razie instynkt podpowiada politykom PiS, że problemem Polski nie jest nadmiar prawicowego szaleństwa, ale jego niedostatek. Trwanie w tym przekonaniu, byłoby idealnym rozwiązaniem dla faworyzowanego kandydata KO – nie musiałby się bowiem tłumaczyć z niewystarczających działań rządu, by poprawić los Polaków. Ale nawet z tym, i tak będzie musiał znaleźć przekonującą opowieść, że nie ma nic ważniejszego niż byt Polaków. Jak się bowiem boleśnie przekonała kandydatka Kamala Harris, byt rzeczywiście określa świadomość.

Kierwiński o PREZESIE: Jest z nim coraz GORZEJ... EXPRESS BIEDRZYCKIEJ
Express Biedrzyckiej - seria DOBRZE POSŁUCHAĆ