"Super Express": - Hanna Gronkiewicz-Waltz zdaje się uważa, że niektórzy mocno się na nią uwzięli...
Andrzej Stankiewicz: - Dla części warszawiaków rządy Hanny Gronkiewicz-Waltz są już zbyt uciążliwe. To już jej druga kadencja, przy czym wygrała z łatwością i pogubiła się - osiadła na laurach i źle znosi krytykę.
- To mi kogoś przypomina...
- Otóż to! Hanna Gronkiewicz-Waltz jest - w mikroskali - w takiej samej sytuacji jak Donald Tusk. Premier jest teraz zdziwiony swoimi słabymi notowaniami, a prezydent Warszawy jest zdziwiona wnioskiem o referendum. Ja ją negatywnie oceniam mniej więcej od połowy pierwszej kadencji, mam więc też własne zdziwienie: że wybrano ją na drugą kadencję. Ale to wynikało z tego, że warszawiacy generalnie są niechętni wobec PiS. Teraz Hanna Gronkiewicz-Waltz ma całą serię porażek: zalany tunel, opóźnienia w budowie metra, rozszerzona strefa płatnego parkowania, podwyżki cen biletów, likwidacja niektórych linii autobusowych, obiecane, ale niezbudowane Muzeum Sztuki Nowoczesnej, problem z zaleganiem na ulicach w zimie brudnego śniegu, nieskoordynowane remonty... Ona po prostu nie ma osiągnięć. I na tym korzystają politycy z innych partii. Widząc jej słabość, poczuli krew. Chcą pokazać, że po serii przegranych przez Platformę wyborów w terenie przyszedł czas na pokonanie tej partii w jej bastionie - przecież Tusk kandydował właśnie z Warszawy. Miałoby więc to duże znaczenie psychologiczne. Ale oni nie wierzą, że uda się odwołać Hannę Gronkiewicz-Waltz, bo do tego jest potrzebna duża frekwencja, co jest obecnie niemożliwe. Zadowoli więc ich już samo to, że takie referendum można przeprowadzić i punktować Hannę Gronkiewicz-Waltz i, poprzez nią, całą Platformę.
Andrzej Stankiewicz
Dziennik "Rzeczpospolita"