Andrzej Zybertowicz: Musimy kontrolować służby

2011-04-20 4:00

Polska w czołówce najbardziej inwigilowanych krajów UE

"Super Express": - Raport Komisji Europejskiej dotyczący gromadzenia danych telekomunikacyjnych przez państwa UE stawia nas w czołówce najbardziej inwigilowanych krajów Wspólnoty. Czemu polskie organa ścigania aż 35 razy częściej sięgają po te dane niż np. Niemcy?

Prof. Andrzej Zybertowicz: - Nasi policjanci twierdzą, że policja niemiecka przez ograniczenia w korzystaniu z tych danych jest sparaliżowana w walce z przestępczością. Z drugiej strony, gdy policja jest słabo zakorzeniona w społeczeństwie, nie ma wsparcia obywateli i zarazem zaniedbuje źródła osobowe, to szuka drogi na skróty.

- I inwigiluje społeczeństwo?

- Przetwarza elektronicznie ogromne ilości danych. Policja, jak tajne służby, posiada specjalne programy do przetwarzania danych z billingów i np. informacji o przemieszczaniu się osób posiadających telefony komórkowe. Zamiast wykonywać mozolną pracę zakorzenienia się w społeczeństwie i budować agenturę w świecie przestępczym, idą w kierunku technologii. Jest to niebezpieczne, bo mogą powtórzyć błąd Amerykanów z 11 września 2001. Ci rozwinęli techniczne środki monitorowania zagrożeń, a zaniedbali źródła osobowe.

- Takie dane są w ogóle potrzebne organom bezpieczeństwa? Może lepiej pójść śladem Niemiec czy Czech, gdzie takie praktyki uznano za niezgodne z konstytucją?

- Problemem nie jest to, że po te dane się sięga, ale że nie ma nad tym nadzoru. Niepokój powinien więc być skierowany w inny element tej struktury. Nowoczesne formy elektronicznego nadzoru są potrzebne ze względu na bardzo wysoką mobilność społeczną.

- Wraz ze zwiększającą się rolą tych form inwigilacji powinien wzrastać również nadzór nad gromadzonymi danymi?

- Są kraje, gdzie istnieją skuteczne procedury demokratycznego cywilnego nadzoru nad pozyskiwaniem takich informacji, ich przechowywaniem i wykorzystywaniem. W Polsce procedur brak lub po prostu nie działają. Zwiększając kontrolę władzy nad społeczeństwem, trzeba jednocześnie wprowadzić nadzór nad kontrolerami. Dla demokracji niebezpieczne są instytucje będące "niekontrolowanymi kontrolerami" - mogące kontrolować innych, ale same spod nadzoru wyłączone. To zresztą marzenie każdej władzy.

- Oczywiście z jednej strony brakuje odpowiedniej kontroli, ale z drugiej brakuje też ograniczeń w stosowaniu tej formy inwigilacji. Nie jest ona wykorzystywana tylko w przypadku ciężkich przestępstw kryminalnych, ale teoretycznie także np. w sprawach rozwodowych. To musi budzić niepokój.

- Co więcej, co jakiś czas słyszymy, że policjanci i funkcjonariusze tajnych służb sięgają po takie informacje do celów prywatnych. Tym bardziej trzeba obawiać się, że w porozumieniu z grupami biznesowymi mogą wykorzystywać je, żeby monitorować i paraliżować działanie konkurencji rynkowej.

- Zwykłego obywatela zastanawia to, czy także jego prywatność jest zagrożona. Jest?

- Jeśli zwykły obywatel wejdzie w konflikt z kimś, kto ma dobre kontakty wśród policji i służb, często jest bezradny. Nie tak dawno okazało się, że wiceszef ABW wykorzystał podsłuchy, które były zlecone w sprawie publicznej, w swoim prywatnym procesie. Skoro nie bał się tego zrobić wobec dziennikarza dużej gazety, to co się dzieje, gdy w grę wchodzi drobny biznesmen z małego miasteczka?

Prof. Andrzej Zybertowicz

Socjolog, specjalista od służb specjalnych