Andrzej Urbański: Ostrzegam Ukraińców przed mitem okrągłego stołu

2013-12-12 3:00

Czy okrągły stół to dobre, czy szkodliwe rozwiązanie dla Ukrainy

"Super Express": - Wielu polityków i publicystów nawołuje Ukraińców do tego, by na wzór Polski zdecydowali się na powtórzenie u nich okrągłego stołu. Przedstawiane jest to jako nie wiem jakie dobrodziejstwo. Popierając takie rozwiązanie, robimy Ukraińcom przysługę czy wpychamy ich na minę?

Andrzej Urbański: - Okrągły stół, zarówno ten znany z Polski, ale i wszystkie inne, pojawiał się tylko wówczas, gdy nie działała demokracja. Kiedy prawa obywateli były łamane bądź iluzoryczne. I zawsze był fałszywym sposobem na wychodzenie z prawdziwego kryzysu. Z jedynym wyjątkiem.

- Jakim?

- Nie wiem, na ile Ukrainie grozi rozwiązanie siłowe. Gdyby miało dojść do takiego starcia, to owszem, już lepiej siąść przy fałszywym meblu i udawać, że to coś załatwi. Generalnie jest to jednak droga donikąd. Do utrwalenia status quo, tak jak zamierzali to rozegrać komuniści, powołując PRL-bis z Wojciechem Jaruzelskim jako prezydentem. Właśnie to chcieli sobie zagwarantować. I ostrzegałbym braci Ukraińców przed mitami okrągłego stołu. To fałszywa recepta na prawdziwe bolączki.

- Jacek Kuroń, będąc zwolennikiem okrągłego stołu, po latach stwierdził, że okrągły stół był błędem, ale nie do uniknięcia. Gdyby opozycja wiedziała, jaki jest stan państwa, to zamiast siadać do stołu, lepiej byłoby poczekać. Nie jest tak, że silniejsza strona zawsze mówi o okrągłym stole, gdy już nie ma wyjścia?

- Opozycja nie popełni błędu tylko wtedy, jeżeli wyjdzie z takich rozmów z zapisami usprawniającymi demokrację i zajmie się budowaniem swojej siły. I jedynym rozwiązaniem sytuacji na Ukrainie jest referendum i wybory, być może przyspieszone. Tak jak domaga się tego opozycja. Okrągłe stoły to fałszywa metodologia dająca fałszywe skutki. Jacek Kuroń miał o tyle rację, że 4 czerwca Solidarność wygrała wybory. I tylko to uratowało nas przed gigantyczną bzdurą, jaką były ustalenia okrągłego stołu. Bzdurą ekonomiczną, polityczną, w każdym wymiarze. Sukces okrągłego stołu oznaczałby PRL-bis, Układ Warszawski-bis, a Unię Europejską oglądalibyśmy nadal zza szyb samolotu czy samochodu.

- Powiedzmy, że Ukraińcy się zdecydują na okrągły stół...

- I pojawią się dyskusje. Na lata. O zakulisowych ustaleniach, o decyzjach o niedopuszczeniu kogoś do stołu. Reprezentacja opozycji przy naszym okrągłym stole też nie miała legitymacji. Członkowie Komisji Krajowej Solidarności obecni w kraju nigdy nie podjęli takiej decyzji! To był swoisty zamach stanu w szeregach opozycji. Choć w tamtym momencie konieczny. Należałem do przeciwników okrągłego stołu i nie zmieniłem zdania. Uważałem, że z komuną do stołu siadać się nie powinno.

- Polscy, niemieccy czy francuscy politycy nawołują do okrągłego stołu w Kijowie. Jednocześnie nigdy nie podważali demokratycznego mandatu z wyborów dla prezydenta Janukowycza i Partii Regionów...

- Ma pan rację, to jest polityczna schizofrenia. Aczkolwiek z tym jednym zastrzeżeniem, że lepszy już ten stół niż użycie siły. Kluczowa, niestety, jest tam opinia oligarchów. Polska uniknęła tej sytuacji dzięki ujawnieniu afer, takich jak afera Rywina. Tam o charakterze demokracji decydują oligarchowie. I jeżeli poprą rozwiązanie siłowe, to ono będzie. To nie zależy od decyzji Janukowycza.

- Dlaczego mieliby to popierać? Oligarchowie wszystkich krajów zawsze potrafili się ułożyć z politykami z Zachodu i z Brukselą.

- To prawda. W Polsce oligarchowie też Unii nie przeszkadzali. Podobnie na Węgrzech czy w Bułgarii. Nie jestem jednak pewien, czy oligarchowie na Ukrainie uważają, że to także ich przypadek.

Rozmawiał Mirosław Skowron