Andrzej Stankiewicz: Z tercetu w PO zrobił się duet

2011-10-12 22:06

"Super Express": - W nowym Sejmie w ławach PO znajdziemy więcej stronników Schetyny czy Tuska? Andrzej Stankiewicz: - Schetyny. Właściwie rozbity w pył został jego główny konkurent - Cezary Grabarczyk, który startował w Łodzi z "jedynki". Tam prześcignął go kojarzony ze Schetyną minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski startujący z trzeciego miejsca. Ba, pokonał go nawet John Godson, którego traktuje się raczej w kategoriach folkloru politycznego.

- Podobny los spotkał członków "spółdzielni" Grabarczyka?

- W Krakowie Ireneusz Raś, czyli numer 2 "spółdzielni", przegrał ze związanym ze Schetyną Jarosławem Gowinem, który startował z trzeciego miejsca. Magdalena Gąsior-Marek przegrała w Lublinie ze znajdującą się dalej na liście i kojarzoną ze Schetyną posłanką Muchą. Ewidentnie ludzie marszałka są bardziej popularni w terenie.

- Dlaczego to nie daje premierowi spokoju?

- Wyborcy PO to ludzie Donalda Tuska. Natomiast posłowie PO, działacze terenowi i liderzy regionów to głównie ludzie Grabarczyka albo Schetyny. W partii Tusk ma relatywnie niewielkie wpływy i dlatego mógł się opierać na ludziach Grabarczyka, żeby osłabić Schetynę.

- Aż do teraz...

- Teraz nie ma na kim się oprzeć. Ludzie Grabarczyka nadal są w Sejmie, ale mają bardzo słabe wyniki, co ich psychologicznie osłabia. A pośrednio także Grabarczyka, który pewnie nie wejdzie do rządu. Nie ma już tercetu Grabarczyk-Schetyna-Tusk. Jest duet.

- Schetynie uda się to wykorzystać?

- Teraz walczy o utrzymanie stanowiska marszałka Sejmu. Ale premier wie, że wtedy trudniej mu będzie patrzeć na jego ręce. Schetyna w Sejmie będzie miał ciągły kontakt z posłami, a jeżdżąc po kraju - ze strukturami partyjnymi, które jako były sekretarz generalny zna jak nikt inny. W dodatku stanowisko marszałka dobrze wypada w sondażach. Traci ten, kto podejmuje kontrowersyjne decyzje, czyli premier, a nie marszałek.

- Co zaoferuje Schetynie w zamian?

- Będzie go chciał wciągnąć do rządu i powierzyć trudny resort (np. transportu), żeby mieć go na oku. Tak samo zaprosił kiedyś do rządu Grabarczyka i Zdrojewskiego - bo byli zbyt silni.

- Schetyna ma jednak sojusznika w postaci prezydenta. Komorowski uratuje dla niego fotel marszałka?

- Obaj wiedzą, że tylko w duecie mogą się obronić przed rosnącymi ambicjami premiera, który chce ich obu zmarginalizować. Komorowski celowo wzmacnia Schetynę, a Tusk celowo go deprecjonuje i zamiast z nim spotyka się z Ewą Kopacz.

- Z minister zdrowia? Ona też ma jakiś interes?

- To jest dziś fundamentalne pytanie. Kopacz jest jednym z niewielu polityków bezpośrednio związanych z premierem. Zawsze stoi po jego stronie i zwalcza tych, którzy go osłabiają. Jak będzie chciała zostać w rządzie, to zostanie, a jeśli zechce usiąść na fotelu marszałka Sejmu, to zasiądzie. Tusk to dla niej zrobi. Pomagała mu, gdy chorowały jego matka i siostra. Jest jej za to niezwykle wdzięczny.

- W rezultacie w tym samym czasie odbywają się dwa spotkania: Komorowskiego ze Schetyną i Tuska z Kopaczową. O czym rozmawiali?

- Dokładnie o tym samym - stanowisku marszałka i składzie rządu. Każdy z duetów uzgadniał swoją strategię. Gdy Komorowski mówił, że nie musi mianować premierem lidera zwycięskiej partii, wielu odebrało to jako sugestię pod adresem Kaczyńskiego. Ale PO i premier zrozumieli to inaczej - jako sugestię powołania na premiera nie Tuska, tylko Schetyny. Dziś prezydent szachuje więc premiera, oczekując od niego powołania Schetyny na marszałka i uzgodnienia składu rządu. Obie strony szykują się do nieuchronnego starcia.

Andrzej Stankiewicz

Publicysta "Newsweeka"